Archiwum

Znakomite recenzje z występów Orkiestry Filharmonii Narodowej

opublikowane: 13 lis 2016, 23:00 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 13 lis 2016, 23:03 ]

Dnia 9 listopada 2016 dobiegło końca 147. tournée koncertowe Orkiestry Filharmonii Narodowej w USA z udziałem Maestro Jacka Kaspszyka i laureata XVII Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina – Seong-Jin Cho.

Tournée objęło 14 występów, które odbyły się w siedmiu stanach – Nowy Jork, Connecticut, New Jersey, Pensylwanii, Massachusetts, Arizonie i Kalifornii. Warszawscy Filharmonicy wystąpili w renomowanych salach, znanych i cenionych ze względu na znakomitą akustykę.

Maestro Kaspszyk przedstawił dwa dzieła wybitnego polskiego kompozytora Mieczysława Weinberga wykonywane w USA po raz pierwszy – Melodie polskie nr 2 op. 47 oraz IV Symfonię a-moll op. 61. W programie koncertów znalazły się również trzy dzieła Johannesa Brahmsa – Uwertura tragiczna d-moll op. 81, I Symfonia c-moll op. 68 i II Symfonia D-dur op. 73.

Seong-Jin Cho zaprezentował interpretacje dwóch koncertów fortepianowych – I Koncertu e-moll op. 11 Fryderyka Chopina oraz III Koncertu c-moll op. 37 Ludwiga van Beethovena.

Koncerty zostały znakomicie przyjęte przez amerykańską publiczność. Występy Orkiestry Filharmonii Narodowej spotykały się z długimi owacjami na stojąco i z entuzjastycznymi głosami amerykańskiej krytyki. Chwalono zarówno grę orkiestry jak i pomysły interpretacyjne Maestro Kaspszyka i Seong-Jin Cho. Zapraszamy do lektury relacji z niniejszych koncertów.

New York Classica Review – Warsaw Philharmonic presents a Chopin winner and a Weinberg rarity

TVN24 – Muzycy z Warszawy podbijają Nowy Jork. Kilkuminutowe owacje na stojąco

Centre Daily Times – Piano ‘rock star’ featured in Penn State show

Mass Live – Seong-Jin Cho, Warsaw Philharmonic Orchestra outstanding at UMass Amherst

Concerto Net – Weinberg Rarity

Concerto Net – Warsaw Philharmonic Returns To Performing Arts Center at Purchase College

Tucson.com – Warsaw Philharmonic makes giant sound at University of Arizona’s Centennial Hall

San Francisco Chronicle – Warsaw Philharmonic brings young keyboard whiz to town

Super Conductor – The Rest of This Concert Will Be in Polish

Tucson.com – Warsaw Phil finally returns to Tucson

ClassicalWorld.com – Warsaw Philharmonic Orchestra to Perform at Lincoln Center’s Alice Tully Hall

The Orange Country Register – Hotshot Chopin prodigy takes a languid approach

San Francisco Classical Voice – Pianist Seong-Jin Cho Takes Chopin Through the Roof

http://filharmonia.pl/aktualnosci/znakomite-recenzje-z-wystepow-orkiestry-filhramonii-narodowej

Konkurs

opublikowane: 29 paź 2015, 19:38 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 29 paź 2015, 19:43 ]

W imieniu swoim oraz kolegów z Orkiestry FN dziękuję za wszystkie pochwały po Konkursie Chopinowskim. Jesteśmy dumni zwłaszcza po komplementach maestro Jerzego Maksymiuka oraz Krystiana Zimermana!

Dlaczego jeżdżę Uberem?

opublikowane: 28 wrz 2015, 22:20 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 28 wrz 2015, 22:45 ]

W stanie wojennym (1981-1983) wielu aktorów nie chciało współpracować z reżimową telewizją publiczną. Ta postawa budziła powszechny szacunek. Niektórzy z nich w ramach protestu siadali za kółkiem i zostawali taksówkarzami. W ten sposób mogli trochę dorobić, ale także pokazać swój bunt wobec sytuacji w kraju.
 
Przemiana ustrojowa przyniosła wiele zmian. W sferze nauki i kultury niestety nastąpiło zaplanowane zaniedbanie. Jak inaczej wyjaśnić wycofanie przedmiotów artystycznych z obowiązkowego programu szkolnego? A okrojenie programu licealnego z zajęć, które nie są rozszerzone? Czym jest zepchnięcie zawodów artystycznych do najniższej ligi wynagrodzeń? W Filharmonii Narodowej muzycy nie mieli wyrównania inflacyjnego wynagrodzenia zasadniczego od 2008 roku, w którym była jedyna kosmetyczna korekta po 2003 r. Ale u nas nie jest najgorzej. Sytuacja muzyków orkiestrowych w mniejszych miastach jest godna pożałowania. 
 
Jednocześnie obserwujemy gigantyczny rozrost stanowisk administracyjnych i urzędniczych w instytucjach kultury. 
Z ujawnionych przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego dokumentów na temat kontroli w orkiestrze Iuventus wynika, że na 69 pracowników orkiestry w 2013 roku przypadało 11 pracowników administracji, których średnie wynagrodzenie było prawie dwukrotnie wyższe od muzyków! W tymże 2013 roku wypłacono nagrody: dla pracowników administracyjnych (nie wliczając dyrektora) średnio 11700 zł a dla muzyków średnio 730 zł. Lista nieprawidłowości jest długa. Warto żeby MKiDN zastanowiło się, czy artysta ma pracować dla urzędnika, czy też urzędnik dla artysty.
 
Potrafię pogodzić obowiązki muzyka FN (ciągły artystyczny rozwój) z Uberem, który daje mi poczucie niezależności od dobrej woli urzędnika państwowego, który odpowiadając za kulturę pragnie likwidować filharmonię, czy też dzierżąc finanse zapomina, że nauka i kultura są lokomotywami rozwoju gospodarki. 
 
Krzysztof Malicki
 
 
Tutaj możesz założyć konto i dostać 15 zł na pierwszy przejazd Uberem:
 
 

Praca w Uberze bez tajemnic

opublikowane: 28 wrz 2015, 20:25 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 28 wrz 2015, 20:28 ]

 
 
 
 

Krzysztof. Jest pierwszym flecistą Orkiestry Filharmonii Narodowej. Jeździ w Uberze.Krzysztof. Jest pierwszym flecistą Orkiestry Filharmonii Narodowej. Jeździ w Uberze. (JACEK MARCZEWSKI)

 
Oto artykuł Artura Włodarskiego z gazety:
Genialny biznes czy ekonomiczna szarańcza? Polscy taksówkarze i posłowie chcą zablokować najbardziej kontrowersyjną firmę w branży transportowej.

Pierwsze zdziwienie? Ich samochody nie są oznaczone. Żadnej nalepki, nic. Drugie? Za kierownicą siedzą zwykli ludzie, czyli „partnerzy”. Kolejne? Niskie ceny: 5 zł za trzaśnięcie drzwiami, 1,40 zł za kilometr, 25 groszy za minutę. Takie same w dzień czy noc, świątek czy piątek (co innego np. w sylwestra – wtedy Uber może być droższy od zwykłych taksówek). To, ile zapłacę, wiem z aplikacji na smartfonie jeszcze przed kursem. No i sposób zapłaty.

– Należność ściąga się z karty sama. Nie sięgam do portfela czy telefonu. Po prostu wysiadam. Ponieważ weszło mi to w krew, gonił mnie już niejeden taksówkarz – mówi Kacper Winiarczyk, dyrektor operacyjny Ubera w Polsce.

Firma prawie wszędzie wywołuje protesty taksówkarzy (tylko w tym roku w Niemczech, Hiszpanii, Francji, Danii, Anglii, Chinach, we Włoszech i w Polsce) lub wręcz zamieszki (jak w Paryżu). Czasem skuteczne – w stolicy Francji trybunał konstytucyjny zabronił świadczenia sztandarowej usługi UberPop, uznając ją za nielegalną.

Uber jest uwikłany w wiele procesów i pilnie strzeże danych na temat partnerów i pasażerów (np. pozwał miasto Houston za to, że chciało je poznać). Nie jest spółką giełdową, więc nie podaje liczb.

Swoje dokładają media: „Kierowca Ubera przejechał sześcioletnią dziewczynkę, ranił jej matkę i brata”. Inny, wiózł w bagażniku psa przewodnika niewidomego pasażera. Jeszcze inny rzekomo zgwałcił pasażerkę.

No i ta nazwa. Nieco złowieszcza. Skąd się wzięła? – W kalifornijskim slangu „uber” znaczy „super” – tłumaczy Winiarczyk.

Właśnie minął rok, od kiedy Uber działa w Polsce. Już wiemy, kto z niej tu korzysta. Wcześniej kilka mniej znanych faktów o usłudze, sprzęcie i kierowcach.

Szybsi niż Facebook

Wszystko zaczęło się w 2008 r. po konferencji w Paryżu. Garrett Camp i Travis Kalanick – dwóch przedsiębiorczych Kalifornijczyków – chce wrócić do hotelu. Zdumiewa ich, jak trudno złapać taksówkę. I jakie są drogie. Wtedy wpadają na genialny pomysł, by zamawiać kurs u zwykłych kierowców, i to jednym przyciskiem w smartfonie. Będzie szybciej i taniej.

Rok później w San Francisco zawiązują start-up i testują usługę. Działa. Począwszy od maja 2011 r., co miesiąc rozszerzają działalność o kolejne miasta w Stanach, a od grudnia w Europie. Tempo ekspansji – wyższe od Facebooka.

Dziś Uber to gigant. Działa w 339 miastach, 61 krajach, na sześciu kontynentach. Robi milion kursów dziennie. Najwięcej w Nowym Jorku i w Londynie, w którym ma milion użytkowników i 20 tys. kierowców.

Firma przyciąga inwestorów jak magnes. Gdy pod koniec lipca Microsoft włożył w nią ponad 100 mln dol., jej wartość przekroczyła 50 mld dol.

Laurki w kraju malkontentów

W Polsce Uber działa w WarszawieKrakowie i Trójmieście. Kojarzy kierowców z pasażerami za pomocą aplikacji: „Uber” i „Uber Partner”. Pierwsza jest dla pasażerów, druga dla kierowców. Klient na dzień dobry podaje numer telefonu i karty płatniczej, z której ściągane będą opłaty za kurs. Jeszcze „przed” widzi ich wysokość, już „po” przebieg tras. Ocenia kierowcę w skali od 1 do 5. – Baliśmy się, że w Polsce – kraju malkontentów – będą głównie jedynki. Ale nie. Średnia ocena warszawskich kierowców to 4,83 – mówi Winiarczyk.

Poniżej 4,6 kierowca jest usuwany. Chyba że przejdzie kurs u prymusa – pana Grzegorza, byłego sprzedawcy, a teraz partnera z dorobkiem kilku tysięcy kursów: „By wyczuć nastrój pasażera, pytam, jak minął dzień. Gdy odpowiada jednym słowem – tylko słuchamy muzyki. A gdy paroma zdaniami – gadamy”.

– Polacy przywykli do byle jakich usług. By zdobyć klienta, wystarczy podać mu cukierki czy kabel do ładowarki – zdradza Winiarczyk.

Pokaż listę mandatów

Na świecie asortyment uberowych usług jest szeroki: np. UberBlack (auta wyższej klasy, kierowcy zawodowi, kurs droższy o 80 proc.), UberLux (limuzyny warte milion złotych każda), UberVan (więcej miejsca na podróżnych i bagaż, koszt wyższy o połowę), UberPool (przejazdy z innymi klientami), UberChopper (jednym kliknięciem zamawiamy… śmigłowiec – cena ok 150 dol, za 30 min), UberBoat (możliwość przeprawienia się przez Bosfor), UberRush (ekspresowe dostarczenie przesyłki) czy UberEat (jedzenia). Plus promocje w rodzaju dostawy lodów (Uber Ice Cream) czy „przejażdżki w czasie” autem DeLorean DMC-12 z filmu „Powrót do przyszłości”.

– Wszystko zależy od kraju. W Tajlandii wozimy klientów tuk-tukami, w Moskwie maybachami – mówi Winiarczyk.

W Polsce jest tylko podstawowa usługa. Auta muszą być co najmniej czterodrzwiowe, pięcioosobowe i młodsze niż 10 lat. Średnia wieku to 4,3 roku.

Królują popularne skody, peugeoty, hyundaie, toyoty. Firma nie funduje tu kierowcom aut. Ale są już wypożyczalnie skrojone pod ich potrzeby.

– Jeśli partner ma dużo kursów, stać go – zapewnia Winiarczyk. – Stawki są takie, by nie musiał żyć z napiwków jak kelner. Pracuje, jak długo i kiedy chce. Ta dowolność przyciąga ciekawe osoby, jak emerytowany pilot myśliwca czy pierwszy flecista Orkiestry Filharmonii Narodowej.

– Zaczęło się od odwołanego tournée do Rosji. Co będę robił cały wrzesień? – wspomina Krzysztof, flecista Orkiestry Filharmonii Narodowej. – W filharmonii nie mieliśmy podwyżek od 2008 r. A ja miałem siedmioosobowego seata alhambrę. Zobaczyłem reklamę, wypełniłem formularz itd. Po tygodniu już woziłem pasażerów.

– Wielu partnerów to młodzi ojcowie, którzy po godzinach zarabiają na ekstra wydatki związane z dzieckiem – mówi Ilona Grzywińska z Ubera.

Są też kobiety („np. pani, która rozwozi konie po Europie”). Czują się bezpiecznie, bo w aucie nie ma pieniędzy. W dodatku kierowcy mają prawo oceniać pasażerów i odmówić kursu.

Wymagania? Muszą mieć zaświadczenie o niekaralności i o wykroczeniach w ruchu drogowym.

– To ostatnie to po prostu historia mandatów. Policja od 2005 r. ma cyfrową bazę wszystkich mandatów, także tych, które się przedawniły. Ich wykaz udostępnia kierowcom na życzenie. W Polsce to jedyny sposób, by wyeliminować potencjalnego pirata – mówi szef polskiego oddziału Ubera.

Dzieci w sieci Ubera

Co w razie wypadku? „Wszystkie kursy są ubezpieczone – kierowca nie odpowiada finansowo”.

A ile może zarobić? W „nowych” miastach to firma dopłaca kierowcom, by się trzymali. Następnie funduje im bonusy zależne od liczby kursów (do 300 zł tygodniowo za 90 kursów). A potem już tylko pobiera 20 proc. utargu. Tym, którzy jeżdżą po 200 godzin w miesiącu zostaje na czysto 3-4 tys. zł. – Największy utarg mają w weekendowe noce – wtedy jesteśmy najtańsi – zapewnia Winiarczyk. – Większość jeździ dwie godziny dziennie. Kogo wożą?

To pokazuje raport, przygotowany przez Ipsos Marketing. Głównie młodych i wykształconych mieszkańców miast: 60 proc nie skończyło trzydzieski, 67 proc. skończyło studia, połowa to single, 9 na 10 mieszka w miastach, pozostali za granicą. Są aktywni społecznie i politycznie – ponoć aż 80 proc. głosowało w ostatnich wyborach prezydenckich.

– W większości to Netizens, czyli Dzieci Sieci – mówi Ilona Grzywińska. – Stąd ściągają muzykę i filmy.

Dlaczego zamawiają Ubera? Kwestia wygody czyli automatycznie pobieranej opłaty (ułatwia przewóz babci czy dziecka nie mających kart i smartfona), niskiej cenę, możliwości sprawdzania jej przed kursem i krótkiego czas oczekiwania. – W Warszawie i Krakowie już poniżej pięciu minut – mówi Winiarczyk. – Znamy lokalizację zamawiających i kierowców. To prowadzi do ciekawych wniosków. Np. w Trójmieście mieliśmy 10 tys. prób zamówienia Ubera nim się pojawił. W stolicy widać, jak Uber rozciąga system transportu miejskiego: większość kursów zaczyna się lub kończy 300 metrów od linii metra. Prowadzą do Ursusa, Wilanowa czy na Gocław, gdzie nie ma tramwajów, a – jak widać – powinny być.

Badania pokazały, że co siódmy pasażer Ubera chciałoby dla niego pracować. 15 proc. Czy będą mieli okazję? Nie wiadomo.

Taksówki kontra Uber

Wielu taksówkarzom i politykom nie podoba się ekspansja firmy, która „wykorzystuje lukę w prawie i działa w szarej strefie” – jej kierowcy nie mają licencji i kas fiskalnych. „To ekonomiczna szarańcza” – mówił w zeszłym tygodniu jeden z pikietujących pod Sejmem taksówkarzy.

– Pod wpływem lobby taksówkowego posłowie przygotowali zmianę w prawie. Chcą wprowadzić wymóg posiadania licencji przy przewozie osób. To eliminowałaby Ubera i jego naśladowców – mówi Oskar Możdżyń, założyciel strony Autoprawo.pl.

– Obecne przepisy nie porządkują rynku – zgadza się Kacper Winiarczyk. – Ubezpieczamy kursy i sprawdzamy kierowców, choć nie musimy. Ale chcemy, by wszyscy musieli to robić. Szara strefa? W naszych autach jej nie ma, bo wszystkie płatności są bezgotówkowe, a więc udokumentowane.

– To dla nas świetna wiadomość – mówi Wiesława Dróżdż, rzeczniczka Ministerstwa Finansów. – Łatwo będzie ustalić, czy podatek od przychodów z kursów został rzetelnie rozliczony i zapłacony.

Czy Uber działa w szarej strefie? – Interesujemy się nim, ale jak dotąd nie mamy ustaleń podatkowych potwierdzających taki zarzut – przyznała rzeczniczka fiskusa.

A czy tak kontrowersyjna firma utrzyma się w Polsce? Kiedyś problem rozwiąże się sam. W maju Uber zatrudnił naukowców z Carnegie Hall w Pittsburghu, w sierpniu z University of Arizona. Ich specjalizacja nie pozostawia wątpliwości: auta autonomiczne. A więc bez kierowców i związanych z tym kosztów i kłopotów.

Dbajmy o kulturę

opublikowane: 15 maj 2015, 12:04 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 15 maj 2015, 12:04 ]

MSZA ŚWIĘTA W INTENCJI MAESTRO JERZEGO SEMKOWA

opublikowane: 15 kwi 2015, 22:18 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 15 kwi 2015, 22:20 ]

 
W środę, 22 kwietnia 2015 o godz. 17.00 w Bazylice pw. Św. Krzyża w Warszawie (ul. Krakowskie Przedmieście 3) odbędzie się Msza Święta w intencji zmarłego
23 grudnia 2014 w Lozannie Śp. Maestro Jerzego Semkowa.
 
Podczas mszy wystąpią:
Krzysztof Jakowicz – skrzypce,
Chór Filharmonii Narodowej pod dyrekcją Henryka Wojnarowskiego,
Polska Orkiestra Sinfonia Iuventus pod dyrekcją Tadeusza Wojciechowskiego.
 
Serdecznie zapraszamy w imieniu Pani Colette Semkow i Parafii pw. Św. Krzyża w Warszawie.
 
 

List p. Marty Wilczyńskiej do redakcji „Dużego Formatu”

opublikowane: 13 kwi 2015, 16:26 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 13 kwi 2015, 16:38 ]

Frustracji pełna gama 

Refleksje niniejsze są reakcją na przeczytany w Gazecie Wyborczej reportaż Tomasza Kwaśniewskiego „Frustracja w d-moll” (Duży Format 02.04.15) oparty m.in na wywiadzie z Minister Kultury Małgorzatą Omilanowską. Bulwersuje śmiałość wypowiedzi Minister w kontekście aktualnej dyskusji wokół zarobków muzyków Filharmonii Narodowej. Niekompetencja i nieliczenie się z odbiorem, z jakim mogą się te wypowiedzi spotkać wśród osób zainteresowanych, domaga się w moim odczuciu wyraźnej reakcji. I tak na przykład pani Minister każe reporterowi napisać, iż jedynie z tchórzostwa nie likwiduje instytucji, którą jest Filharmonia Narodowa. Możemy się między wierszami doczytać, iż to kuriozalne sformułowanie to jedynie rodzaj jakiejś strategii pani Minister. Grozą jest fakt, że humanistka i urzędnik wysokiej rangi w ważnej sprawie publicznej wyraża się tak groteskowo i niefrasobliwie.

W dalszym ciągu skoncentruję się na kilku kwestiach, które Minister uznaje za godne wypowiedzi, a których ujęcie odkrywa niekompetencję, o której wcześniej była mowa. Rozwiązywanie problemów opiera się m.in. na racjonalnej ich ocenie. Niestety znajomość tematu, którą dysponuje Omilanowska woła w oczach melomana o pomstę do nieba.

I tak dyskutując kwestię zarobków Omilanowska niefortunnie przywołuje przykład innych strażników dziedzictwa kultury jakimi są archiwiści i muzealnicy, najgorzej opłacani w resorcie kultury. Z całym szacunkiem dla pracy tych ostatnich porównanie takie jest nie na miejscu. Roszczenia muzyków opierają się głównie na kwestii codziennego wysiłku fizycznego, psychicznego i artystycznego, z którym wiąże się praca w orkiestrze.

Zdając egzamin kwalifikujący do orkiestry muzyk nie jest zobowiązany znać całego repertuaru, jaki w dziejach muzyki został napisany. To oznacza, zwłaszcza w przypadku dzieł współczesnych, iż zespół w składzie niejednokrotnie powyżej stu osób przygotowuje każdego tygodnia nowy program koncertowy w ciągu 4-5 dni. To kolosalna koncentracja wysiłku, do którego dochodzi stres odpowiedzialności za cotygodniową publiczną, artystyczną produkcję.

Tu dochodzimy do najbardziej bolesnego zagadnienia. W trakcie dyskusji o zarobkach powraca temat wynagrodzeń, jakie mają muzycy w Europie, w tym okryci sławą Filharmonicy Berlińscy.

Czas pokaże czy Ministerstwo Kultury wynegocjuje w Ministerstwie Finansów podwyżki dla muzyków orkiestrowych. Po okresie kryzysu pozostanie jednak również ślad w postaci strat moralnych ze strony muzyków. Oprócz spraw merytorycznych, finansowych wypływają bowiem w dyskusjach kwestie, które w dowodzą, iż trud artystyczny filharmoników jest głęboko niedoceniany.

W komentowanym tu wywiadzie Minister Omilanowska wdaje się w dyskusję z redaktorem na temat talentu. Sprowokowana do wypowiedzi stwierdza, iż muzycy warszawscy nie zasługują na porównanie z Filharmonią Berlińską.

Pani Minister widywana jest często na koncertach. Ostatni sezon obfitował w efektowne, gigantyczne wykonania dzieł: Mahlera, Szostakowicza, Schönberga, Czajkowskiego, Brucknera, Prokofiewa. W takiej koncentracji to bardzo ambitny i niesłychanie trudny repertuar dla każdej orkiestry. Czy pani Minister słucha a nie słyszy, że jest świadkiem produkcji najwyższej klasy, które można porównywać z najlepszymi nagraniami??

Oczywiście konkretne wykonania odbiegają czasem od siebie jakością zależną od charyzmy i talentu prowadzącego program dyrygenta. Dla przykładu koncerty pod batutą Christophera Seamana, Eiji Oue, Stanisława Skrowaczewskiego, czy nieodżałowanego śp. Maestro Jerzego Semkowa były zawsze ogromnym przeżyciem artystycznym dla publiczności i muzyków. Bez dwóch zdań były to wykonania na najwyższym nie tylko europejskim ale i światowym poziomie, współpraca z tymi dyrygentami zawsze pozwalała ujawnić pełen potencjał artystyczny muzyków Filharmonii Narodowej, a koncerty wielokrotnie kończyły się stojącą owacją.

Jest wielką krzywdą, że w kontekście finansowego kryzysu wypacza się artystyczne wartości dorobku filharmoników. Polityka finansowa skierowana jest na deprecjonowanie pracy wyjątkowo uzdolnionych ludzi polskiej kultury.

Minister powinien być rzecznikiem i orędownikiem spraw ludzi swojego resortu. Postawa którą reprezentuje Minister Omilanowska działa odwrotnie, przypomnijmy z łaciny “ministrare” oznacza służyć. Komu i czemu we własnym odczuciu służy Minister Omilanowska??

Marta Wilczyńska

 

Państwowy pogrzeb dla Inki

opublikowane: 6 mar 2015, 14:05 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 6 mar 2015, 14:16 ]

 
 
Darek Matecki:
 
1 marca 2015 roku do publicznej wiadomości podano, że odnaleziono zwłoki sanitariuszki Armii Krajowej Danuty Siedzikówny „Inki”. Wszyscy Polacy, dla których historia i sprawiedliwość historyczna mają znaczenie czekali na ten moment od wielu lat. Historia młodej sanitariuszki, której rodzice zginęli na obu frontach wojny (matka zamordowana przez Niemców, ojciec zmarł na skutek wypędzenia na Sybir przez Sowietów) jest dla mojego pokolenia (osób, urodzonych już w „wolnej Polsce”) niedoścignionym wzorem poświęcenia się dla ojczyzny. Zaledwie 17 letnia dziewczynka pomimo ciężkich tortur, bestialskich katuszy nie wydała podczas krwawego śledztwa swoich przyjaciół ukrywających się w lasach. Jej wychowanie, które wyniosła z domu najlepiej oddają jedne z jej ostatnich słów: „powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”. Apel o Pogrzeb Dla Inki Honorowy Pogrzeb „Inka” została zdradzona przez Reginę Mordas-Żylińską, która spokojnie dożyła starości w Szczecinie. Prokuratorem, który wnioskował (przy sfałszowanych zarzutach) o karę śmierci dla „Inki” był Wacław Krzyżanowski, który przed kilkoma miesiącami zmarł i został pochowany z państwowymi honorami w Koszalinie!! (sic!) Dzisiaj, 25 lat po upadku komunizmu w Polsce, oprawcy żołnierzy wyklętych nadal pobierają wysokie państwowe emerytury, nadal są chowani przy wojskowych salwach honorowych a na wszystko bezradnie patrzą Ci, którzy byli przez prześladowani – ostatni żyjący Żołnierze Wyklęci (warto dodać, że żyją za głodowe emerytury, za które często nie mogą kupić nawet leków…) Kilka miesięcy temu założyłem na Facebooku stronę „Żądamy Państwowego Pogrzebu dla Danuty Siedzikówny „Inki”, do dnia dzisiejszego polubiło ją prawie 11 tysięcy osób. Wszystkie te osoby, jasno i otwarcie wyrażają swoje poparcie dla zorganizowania państwowego pogrzebu, z najwyższymi honorami wojskowymi dla „Inki” – jest to nasz obowiązek, jako obywateli żyjących w Polsce. Napisałem dzisiaj do IPNu w tej sprawie, oto odpowiedź: IPN Pogrzeb Przy moim pełnym poparciu dla tej instytucji oraz wielkiej wdzięczności za pracę jaką wkładają w przypominanie o żołnierzach wyklętych i późniejszych ofiarach komunizmu – nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że decyzja dotycząca pogrzebu „Inki” leży tylko i wyłącznie w gestii rodziny. Danuta Siedzikówna jest dzisiaj bohaterką wszystkich Polaków, jest wzorem do naśladowania dla młodych osób i nie widzę innego rozwiązania jak pochowanie jej w wyjątkowym miejscu jak np. Powązki bądź Świątynia Opatrzności Bożej. Sam pogrzeb widzę jako wielką patriotyczną manifestację, apolityczną manifestację patriotyzmu wszystkich Polaków. Uważam, że do Warszawy przyjechałyby tysiące ludzi z całej Polski… Apel do władz i Polaków! Chciałbym zaapelować do polskich władz, począwszy od prezydenta Bronisława Komorowskiego i popierającej go partii aż po Prawo i Sprawiedliwość (ale również Ruch Narodowy i kibiców). W tym jednym dniu zjednoczmy się wszyscy, pokażmy, że ofiara „Inki” jest przez nas doceniana i że potrafimy wszyscy razem oddać jej hołd i uroczyście, wspólnie pożegnać!
 

Coś w duszy nie gra, czyli (c)hucpa

opublikowane: 4 mar 2015, 00:33 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 5 mar 2015, 18:57 ]

Niedawno jedna blogerka użyła w odniesieniu do Filharmoników Warszawskich i do mnie w szczególności określenia chucpa, czyli hebrajskiej wersji słowa hucpa oznaczającego wulgarne, bezczelne, rozbudowane w formie oszustwo. Co ją skłoniło do tak agresywnego zwrotu? Otóż moja medialna wypowiedź, że od września 2014 r. jako kierowca Uber wykonałem 800 kursów dla ratowania mojego budżetu domowego a jako filharmonicy domagamy się waloryzacji naszych uposażeń od 2004 r.

Nie wiem, co, jej zdaniem, jest rzeczonym wulgarnym oszustwem. Czy to, że jeździłem jako kierowca Uber, czy też to, że ratowałem budżet? Zaiste w moich słowach nie było żadnej przesady, co sugeruje mi ta pani. Płaca zasadnicza muzyka FN, która stanowiła w 2004 r. 140% średniej krajowej obecnie wynosi 80% tego wskaźnika.

Nawiasem mówiąc zrobiłem w sumie już ok. 1000 kursów, ale od dwóch tygodni nie mogę jeździć dla Ubera, gdyż mój samochód jest za stary. Przekroczył bowiem dziesięć lat.

Poczułem się urażony jej wypowiedzią. Wiem też, że koledzy z orkiestry również czują się dotknięci. Tak jak po przeczytaniu tzw. „recenzji”, w których panią redaktor stać jedynie na rozliczenie kiksów w waltorniach. (A to że waltornista z nowojorskiej orkiestry swoje solówki w Koncercie Chopina grał przeraźliwie głośno, aby nie ryzykować kiksu, to nic nie szkodzi, prawda?) Nie potrafi natomiast dosłyszeć emocji, barw instrumentów, zaangażowania muzyków. Jasne dla niej jest, że jak było dobrze, to wspaniały dyrygent. Gdy zaś coś nie wyszło, winna orkiestra. Nie pamiętam, żeby pochwaliła konkretnego muzyka z orkiestry za piękne solo. Może powinna uczyć się od zagranicznych krytyków? Kpiny z Blechacza, jako „świętości narodowej”, to już szczyt wszystkiego. Ciekawe, jakie świętości uznaje pani redaktor? Nie dziwi mnie fakt, że w recenzji po ostatnim recitalu Grigorija Sokołowa w FN pomyliła bisy, gdyż z balkonu widziałem, że przed pierwszym bisem wyszła z sali. O jej braku rzetelności przekonałem się na własnej skórze, gdy z harfistką Jessicą Moore wystąpiliśmy na koncercie inaugurującym działalność Sali Kameralnej FN po remoncie (październik 2004). W jej recenzji próżno było szukać choćby wzmianki, że nasz utwór znalazł się w programie koncertu, jako jedyny został przez nią w ogóle pominięty. Widać wyraźnie awersję do muzyków orkiestrowych.

Co do gotowości, widocznie blogerka nie zdaje sobie sprawy z tego, że jako orkiestra filharmoniczna pracujemy najwięcej w kraju a wymagania i oczekiwania w stosunku do nas są na poziomie światowym. Zaś zarobki w Filharmonii Narodowej od lat nie były waloryzowane. A to jest fakt!

My się tego nie wstydzimy, bo to nie nasza wina a p. redaktor życzymy więcej empatii.

Krzysztof Malicki – flecista z powołania, działacz związkowy z konieczności życiowej

P.S. Dyrektor FN też jest związkowcem, bo działa w związku zrzeszającym dyrektorów filharmonii polskich.

 

Zaproszenie na Vivaldiego

opublikowane: 14 kwi 2014, 00:10 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 6 mar 2015, 14:09 ]

Serdecznie zapraszam wszystkich miłośników baroku i klasycyzmu na koncert do filharmonii.
Na jego rozpoczęcie zagram Koncert g-moll „La notte” na flet i smyczki Antonia Vivaldiego.
Równie piękny będzie następujący po nim koncert obojowy Alessandra Marcello…
 
Czwartek
24 kwietnia 2014
godz. 18:00
Sala Koncertowa Filharmonii Narodowej
ul. Jasna 5
 
 

Rzecznik Caritas Polska o porównywaniu z WOŚP

opublikowane: 15 sty 2014, 22:55 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 15 sty 2014, 23:12 ]

Niech każdy skupi się na swojej działalności, niech robi to uczciwie i dobrze. Jest w Polsce miejsce na wiele orkiestr, a najlepiej, żeby każdy z nas był solistą i odpowiedzialnie zajął się pomaganiem osobom potrzebującym
Paweł Kęska, rzecznik Caritas Polska
– Nie ma mowy o żadnej konkurencji. System pozyskiwania finansów przez Caritas i WOŚP jest zupełnie inny. Nasze organizacje to są odmienne rzeczywistości i zestawianie ich tak naprawdę służy innym celom, ale na pewno nie dobroczynności – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Paweł Kęska, rzecznik Caritas Polska.
 
Trwa dyskusja wokół Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Przeciwnicy inicjatywy Jurka Owsiaka wytaczają ciężkie działa przeciwko jego fundacji. Są merytoryczne, twarde argumenty. Nie brakuje też obraźliwych słów czy bezpośrednich nawoływań do bojkotu.
 
Nie mamy w nich żadnego stanowiska i nawet nie chcemy brać w tym udziału, bo to nie jest przedmiot naszej działalności
Paweł Kęska, rzecznik Caritas Polska
Co roku przy tej okazji w opozycji do działalności Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy stawiana jest Caritas Polska. W sieci pojawia się mnóstwo zestawień finansowych i efektów działań obu organizacji. Między zwolennikami jednej i drugiej trwa cicha wojna. Biorą w niej udział nawet politycy. W tej bitwie uczestniczą również wspomniane organizacje. Ale tylko pozornie. Rzecznik Caritas Polska przekonuje, że między nimi „nie ma żadnej konkurencji”.
 
– Te dyskusje tak naprawdę toczą się poza naszą organizacją – przekonuje Paweł Kąska. – Nie mamy w nich żadnego stanowiska, bo to nie jest przedmiot naszej działalności – dodaje. Ocenia, że ten cały ten szum, to „pożywka publicystyczna i społeczna”. Dostrzega, że obywateli dzielą „różne nastroje”. – My nie chcemy brać w tym udziału. To sprawa społeczeństwa i ich wyborów – przyznaje.
 
WOŚP to intensywna akcja jednodniowa. Trwa aktywna kwesta, a później fundacja przekazuje zebrane pieniądze dalej, zakupuje sprzęt. Caritas działa przez cały rok, bez żadnych przerw
Paweł Kęska, rzecznik Caritas Polska
Zaznacza także, że same organizacje nie toczą żadnej wojny. – Między nami nie było ani kontaktów, ani konfliktów, ani tym bardziej konfrontacyjnych działań. Co więcej, pewnie nigdy takich nie będzie – zapewnia i dodaje: – Niech każdy skupi się na swojej działalności, niech robi to uczciwie i dobrze. Jest w Polsce miejsce na wiele orkiestr, a najlepiej, żeby każdy z nas był solistą i odpowiedzialnie zajął się pomaganiem osobom potrzebującym. Wskazuje przy tym, że porównywanie sposobów działań obu organizacji nie ma większego sensu.
 
 
– To zupełnie inne systemy działania. WOŚP to intensywna akcja jednodniowa. Trwa aktywna kwesta, aukcje, a później fundacja przekazuje zebrane pieniądze dalej, zakupuje sprzęt. Caritas działa przez cały rok, bez żadnych przerw. Jedna i druga organizacja mają podobną ilość wolontariuszy. Ci z WOŚP-u kwestują z puszką. My bezpośrednio kontaktujemy się z potrzebującymi. Mamy też ponad 900 placówek, które nieustannie pracują. WOŚP nie zajmuje się bezpośrednią pomocą – mówi rzecznik. Caritas oferuje swoje wsparcie również bezdomnym i biednym. Zakres jej działań jest „dużo szerszy, inny”. – Oczywiście nie oceniam, czy przemawia to na czyjąkolwiek korzyść, czy niekorzyść. Tego zwyczajnie nie da się porównać – dodaje.
 
Wśród przeciwników akcji Jerzego Owsiaka nie brakuje jednak osób, które nawołują do bojkotu WOŚP i nakłaniają wprost do wspomagania Caritas. Paweł Kęska nie zauważył, by w czasie, kiedy gra Orkiestra, zwiększyły się wpływy darowizn na konto Caritas. Zaznacza jednak, że wynika to z harmonogramu ich pracy.
 
– Styczeń jest dla nas czasem, kiedy nie prowadzimy żadnych konkretnych akcji. Największa ma miejsce w grudniu i jest nią Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom. Rok rozpoczynamy od Światowego Dnia Chorego, który przypada w lutym. W kwietniu zbieramy 1 proc. przeznaczony na pomoc osobom starszym. W ferie i wakacje wspieramy wypoczynek dzieci, a we wrześniu organizujemy wyprawki do szkoły. Do tego dochodzi pomoc międzynarodowa, wysyłana na Filipiny, do Syrii, Jordanii, Białorusi, Gruzji czy Ukrainy – wymienia Paweł Kęska.
 
Wskazuje jednak, że w całej odmienności, jest wyjątek od reguły – obie organizacje odpowiedziały na potrzeby osób starszych. Orkiestra zbiera na sprzęt medyczny na oddziały geriatrii, a Caritas od kilku lat prowadzi akcję „Ile kosztuje życie?”, z której środki przeznacza na ten sam cel. Inny jest tylko sposób pozyskiwania funduszy. – Przeznaczamy środki zebrane w ramach akcji 1 proc. podatku – tłumaczy rzecznik Caritas Polska.
 
– Nasze organizacje to są odmienne rzeczywistości i zestawianie ich tak naprawdę służy innym celom, ale na pewno nie dobroczynności – podsumowuje, nie komentując, o jakie „cele” chodzi.
 
Magda Serafin, Wirtualna Polska

List sekretarza Caritas Internationalis do zaangażowanych w pomoc Filipinom

opublikowane: 24 lis 2013, 21:03 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 2 mar 2015, 22:50 ]

Wtorek, 19 Listopada 2013 08:30

W związku z sytuacją na Filipinach Caritas Polska otrzymała od sekretarza generalnego Caritas Internationalis Michela Roya list informujący o podjętych działaniach oraz podziękowanie dla wszystkich zaangażowanych w pomoc.

Oto jego treść: 

164 Caritas na świecie łączy się solidarnie z ludźmi i Kościołem na Filipinach oraz z Caritas Filipiny (NASSA) w tych trudnych momentach radzenia sobie ze skutkami tajfunu Haiyan. Jesteśmy głęboko zasmuceni tak wielką liczbą ofiar, ale nie popadajmy w rozpacz – nie wtedy gdy żywi potrzebują naszej pomocy i wsparcia.

Caritas Filipiny i Kościół katolicki w tym kraju były w stanie dostarczyć natychmiast żywność poprzez lokalne parafie oraz centra diecezjalne, w których wolontariusze Caritas pracują przez całą dobę pakując paczki dla ludzi z terenów dotkniętych kataklizmem.

Caritas z całego świata wysłały plandeki, zestawy medyczne, wodę i artykuły higieniczne dla potrzebujących. Również pracownicy techniczni z całego świata przybyli na pomoc. Pierwsza dystrybucja międzynarodowej pomocy rozpoczęła się już w weekend – dzień po katastrofie. Rozdzielanie pomocy jest koordynowane razem z Caritas Filipiny oraz lokalnym Kościołem.

Ksiądz Edwin Gariguez, sekretarz generalny Caritas Filipiny – NASSA powołał na wyspie Leyte, jednej z najbardziej dotkniętych przez tajfun, Międzynarodowy Zespół Humanitarny Caritas.

Ksiądz Edwin wysłał następującą wiadomość: „Nigdy nie mieliśmy do czynienia z takim żywiołem. Jesteśmy bardzo wdzięczni za wsparcie i solidarność ze strony Caritas z całego świata. Zjednoczeni we wspólny wysiłku możemy ratować ludzkie życie i odbudowywać społeczność”.

Dotychczas Caritas z całego świata zadeklarowały 2 mln euro wsparcia dla działań Caritas Filipiny. Będzie potrzeba więcej, ponieważ straty są ogromne, zniszczonych zostało ponad 250 tysięcy domów.

Wiele Caritas zbiera fundusze na rzecz Filipin. Proszę informujcie hierarchów lokalnych kościołów, że potrzeby są wielkie i Caritas ma wyjątkową możliwość pomocy krajowi z tak dobrze rozwiniętą kościelną infrastrukturą.

Nasza rodzina Caritas działa ramię w ramię z Caritas Filipiny i Kościołem katolickim na Filipinach pomagając ofiarom bez zwłoki i profesjonalnie.

W ścisłej współpracy z poszkodowanymi społecznościami, zrobimy wszystko co możliwe, by ulżyć cierpieniu poszkodowanych rodzin, odbudować ich życie i przywrócić nadzieję na przyszłość.

Wasz w Chrystusie,
Michel Roy, sekretarz generalny Caritas Internationalis

Pierwsza w historii internetowa transmisja koncertu w Filharmonii Narodowej

opublikowane: 24 paź 2013, 19:33 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 29 gru 2013, 01:08 ]

Koncertem 25 października 2013 rozpoczynamy nowy etap w działalności Filharmonii Narodowej. Tego dnia odbędzie się pierwsza w historii transmisja internetowa naszego koncertu. Internauci wysłuchają II Symfonii „Zmartwychwstanie” Gustava Mahlera, pod batutą maestro Jacka Kaspszyka.

Pragniemy nawiązać do praktyk najwybitniejszych orkiestr świata, które dzięki internetowi docierają ze swoją sztuką do najodleglejszych zakątków globu.

Projekt stał się możliwy dzięki współpracy z Programem 2 Polskiego Radia. Transmisja jest bezpłatna. Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału w tym wydarzeniu i wysłuchania transmisji koncertu z obrazem w jakości HD w piątek, 25 października o godz. 19:30.na stronach internetowych:

www.filharmonia.pl (odtwarzacz w dolnej części strony głównej)
www.dwojka.polskieradio.pl.

Koncert będzie także transmitowany na antenie Programu 2 Polskiego Radia.

Dzieło wykonywane tego wieczoru należy do najważniejszych i najbardziej poruszających utworów późnego romantyzmu. Muzykolog warszawski, Piotr Maculewicz, który przed koncertem wygłosi wykład o II SymfoniiGustava Mahlera (piątek, godz. 18:30, Sala Kameralna), tak pisze o niej w swoim komentarzu w książce programowej Filharmonii Narodowej na sezon 2013/2014:

„O jej ostatecznym kształcie przesądziło zetknięcie z wierszem Friedricha Klopstocka Die Auferstehung (Zmartwychwstanie), wykonanym podczas uroczystości żałobnych Hansa von Bülowa. Prosta, dziecięca wręcz, zarazem ogromnie sugestywna wizja powstania z martwych zafascynowała wrażliwego kompozytora, przeżywającego śmierć swego mentora. Zainspirowała go do głębokiej, eschatologicznej refleksji, której wyrazem stał się rozbudowany, wokalny finał nowej symfonii, dopełniony też pieśnią Urlicht ze zbioru Des Knaben Wunderhorn. Mahler wycofał pierwotnie dodany do symfonii literacki program, lecz wobec przemawiającego słowem finału, przesłanie poprzedzających go części jest sugestywne także bez werbalnego programu – to niezwykła muzyczna metafora życia, jego radości i trosk, momentów wzniosłych i trywialnych. Sukces dzieła uskrzydlił kompozytora i przesądził o wyborze drogi symfonika, jednego z najwybitniejszych w dziejach tego gatunku”.

Orkiestrę i Chór Filharmonii Narodowej poprowadzi jej nowy dyrektor artystyczny Jacek Kaspszyk, a solistkami wieczoru będą Iwona Sobotka (sopran) i Maria Forsström (mezzosopran). Chór przygotował prof. Henryk Wojnarowski.

 

Orkiestra i Chór Filharmonii Narodowej
Jacek Kaspszyk – dyrygent, dyrektor artystyczny
(fot. Dominik Skurzak)

Prom 55: Lutosławski, Shostakovich & Panufnik

opublikowane: 13 lip 2013, 01:06 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 24 sie 2013, 23:49 ]

Piątek, 23 sierpnia
7.30pm – c10.05pm
Royal Albert Hall
 
 
 
 
 
 
 
 
Lutosławski – Concerto for Orchestra (30 mins)
Shostakovich – Piano Concerto No. 2 in F major (19 mins)
 
INTERVAL
 
Panufnik – Tragic Overture (9 mins)
         – Lullaby (8 mins)
Shostakovich – Symphony No. 6 in B minor (35 mins)
 
 
Alexander Melnikov piano, Proms debut artist
Warsaw Philharmonic Orchestra
Antoni Wit conductor, Proms debut artist
 
Seats £7.50–£36
Price Band ATickets
Promming on the day for £5
 
Discover the music
More from Radio 3
 
 
About this event
Antoni Wit and the Warsaw Philharmonic Orchestra make their Proms debuts as the festival continues its focus on Polish music during Lutosławski’s centenary year. Written for the Warsaw Philharmonic in 1954, Lutosławski’s virtuosic folk-inflected Concerto for Orchestra creates a unique sound-world.
 
Lauded for his recording of Shostakovich’s Preludes and Fugues, pianist Alexander Melnikov is the soloist in the composer’s buoyant Piano Concerto No. 2. Andrzej Panufnik’s Tragic Overture and Lullaby and Shostakovich’s Sixth Symphony paint a vivid picture of two nations in parallel periods of anxiety.

Kazanie ks. bp. Józefa Zawitkowskiego wygłoszone podczas uroczystości poświęcenia pomnika pary prezydenckiej Marii i Lecha Kaczyńskich w Radomiu 18 czerwca 2013 r.

opublikowane: 24 cze 2013, 12:49 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 24 cze 2013, 12:56 ]

Panie Prezydencie, 

Rad dom bym Ci zbudować 

Ekscelencjo, 

Najdostojniejszy Księże Biskupie Radomski 

Ekscelencje, 

Czcigodni Księża, 

Przewielebne Siostry, 

Przedstawiciele Rządu i Parlamentu, 

Poczty Sztandarowe, 

Żołnierze, Harcerze, Strażacy, 

Szanowni Goście i Domownicy Radomia, 

Wszyscy, Kochani moi! 

To wielki dla mnie honor 

i łaska, 

że wobec Dostojnych 

mogę przemawiać w godzinie, 

kiedy Radom i Polska 

modlą się za Ojczyznę, 

gdy odsłaniany będzie pomnik 

śp. Marii i Lecha Kaczyńskich 

i wszystkich ofiar Smoleńska 

z 10 kwietnia 2010 r. 

Rad dom bym Ci zbudować, 

Panie Prezydencie!

Zasłuchałem się w piękną przypowieść ewangelijną

o ptakach niebieskich

i o liliach polnych.

A ja jestem od pracowitych Borynów

i od Józefa Chełmońskiego z Boczek

i z Kuklówki.

To on zapatrzył się w niebo

i malował odlatujące bociany,

kuropatwy zasypane śniegiem,

babie lato, burze i wiosenną orkę.

Malował lilie, peonie, jaśminy

i kalinę, a wszystko miodem pachniało,

jak w Łowiczu.

Bo

Piękna nasza Polska cała,

piękna żyzna i niemała!…

Lecz najmilsze i najzdrowsze

przecież człeku jest Mazowsze. (W. Pol.)

Jam to pierwszy zobaczył,

mówił legendarny marzyciel,

wędrując w te strony

doliną rzeki Mlecznej.

Oj Radomskie jakieś cudne

gdzie jest taki drugi kraj,

tutaj rzeka Mleczna płynie

i łąkami pachnie maj.

Siła tu ludzi dzisiaj przyszła,

aby poświęcić pacierzem

pomnik tych, co w Smoleńsku zginęli,

Państwu Marii i Lechowi Kaczyńskiemu

Prezydentowi Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej.

Rad dom bym Ci zbudował,

Panie Prezydencie!

Bo tu, w Radomiu,

przeszło 30 kościołów

ręce trzyma w niebie

i mocno stoi na ziemi,

reszta w miastach i po wioskach

od tysiąca lat woła: Boże,

sługami my Twoimi!

W Radomiu rezydowali

książęta piastowscy:

Henryk, Kazimierz i Leszek.

A to pierwsze kościoły – świętego Wacława

darowany benedyktynom z Sieciechowa,

tu Kościół świętego Jana Chrzciciela z 1325 r.

Król Jan Kazimierz

zostawił Radom murowany.

W czasach Jagiellonów stąd zarządzał

i tu modlił się królewicz

Kazimierz Jagiellończyk.

Miał 21 lat. Zmarł na gruźlicę.

Zostawił nam radomską pieśń:

Dnia każdego, Boga mego

Matkę duszo wysławiaj.

Jest patronem miasta Radomia

i diecezji radomskiej.

W herbie miasta jest litera R.

Znaczy to pewnie, że Radom

jest miastem królewskim – Urbs Regis,

ale jeszcze więcej.

Na murach herbu Radomia

jest herb papieski Jana Pawła II,

bo w roku 1991, 4 czerwca

Radom gościł u siebie Papieża Polaka,

Jana Pawła II.

I jeszcze trochę wspomnień.

Na przełomie wieków XVII i XVIII

znacznie wzrosła liczba Żydów,

do tego stopnia, że królewski dekret

de non tolerandis Judeis,

widząc zagrożenie dla Polaków,

kazał Żydom opuścić Radom.

Za 40 lat wrócili znów Żydzi do Radomia,

aby podtrzymać upadający handel w mieście.

Takie są żydowskie losy.

A ten piękny budynek

wg projektu Antonio Solarskiego

to słynne Kolegium Pijarów

pobudowane przez Antoniego Konarskiego,

brata księdza Stanisława Konarskiego, który

odważył się być mądrym – sapere auso

i utworzył

Komisję Edukacji Narodowej,

pierwsze w Europie Ministerstwo Oświaty.

Wstydliwą dla Radomia była

Konfederacja Radomska Karola Radziwiłła,

która carycę Katarzynę II

czyniła Królową Polski!

Za to z Kolegium Pijarów

wyrośli tacy wielcy ludzie jak:

Onufry Kopczyński,

Ksawery Drozdowski,

Józef Hofman i inni,

którzy dobrze przysłużyli się Polsce.

A skoro mowa o wielkich ludziach z Radomia,

to w Radomiu żył i tworzył,

prawdopodobnie w tym kościele, u bernardynów,

w latach 1420-1440, Mikołaj z Radomia.

On dziś przedkłada Prezydentowi

Tabulaturę organową i Magnificat

z nieznaną jeszcze w świecie techniką

fauxbourdon.

Wielki muzyk!

W tym też czasie uchwalono w Radomiu

Konstytucję Nihil novi. Nic król bez senatu

i słynne Statuty prymasa Łaskiego,

fundament polskiego prawa ziemskiego.

Drugim bohaterem Radomia z okresu

Powstania Styczniowego jest Dionizy Czachowski

patron 72. Pułku Piechoty.

W okresie międzywojennym

Radom zbudował nowe połączenia kolejowe,

miał własną gazetę, teatr,

początki wyższych uczelni,

Radoskór i początki przemysłu metalowego.

W okresie okupacji

bolesnym krzykiem do nieba

było getto radomskie na Firleju

i 34 tysiące Żydów wywiezionych stąd do Treblinki.

Tam wśród spalonych w krematorium

był i mój umiłowany Żyd – męczennik

Henryk Goldschmidt – dr Janusz Korczak.

Rad i czy ty dalej byś tu dom zbudował?

Tak!

A dlaczego?

Bo tu są dobrzy ludzie!

Pokażę Wam wszystkich:

Patrz:

W Suchedniowie Stanisław Staszic

i prałat Józef Wójcik.

W Wąchocku Cystersi

i pułkownik Jan Piwnik – Ponury

W Studziannie Hubal

i jego szaniec w Anielinie.

Jam Bogu przysięgał,

a nie jakiemuś tam Okulickiemu.

Tak mi dopomóż Bóg

i Jego najświętsza męko

z Paradyża!

Nie ma grobu Hubala

została jeno legenda.

Radomianie,

czując zbliżającą się wolność,

budowali kościół

pw. Opieki Najświętszej Maryi Panny,

jakby wiedzieli,

że kiedyś będzie diecezja w Radomiu,

a ksiądz Kotlarz męczennik zbudował

świątynię Przenajświętszej Trójcy.

I Miłosierna – Ostrobramska

u księdza Staniosa.

Miłosierna Matko Boska,

w Swą matczyną weź obronę

Tobie oddane Narody

Litwę wierną i Koronę.

I w Skarżysku jest Ostra Brama,

aby za Wilnem nie tęsknił

Ksiądz Biskup Materski.

Radom – tu buduj dom!

Tu Drzewica i Mariówka z siostrami

Gielniów z Ładysławem,

od Gorzkich Żali,

pocieszny Odrzywół,

Przytyk z papryką

i Studzianna z Matką Bożą

Świętorodzinną i gościnną.

Studziańska Matko Świętej Rodziny

z Panieńskiej Góry Ciebie prosimy

obejmij sercem lud Ci oddany,

o to Cię, Matko nasza, błagamy.

Słyszysz, jak w rytmie Oberona

śpiewają Matce Bożej tutejsi ludzie?

Słuchaj dalej:

Tyś Opoczyńskiej Ziemi jest Panią

dla tych, co żywią, bronią i trwają.

Bądź Matką Zielną, Jagodną, Siewną,

tu nad Pilicą Matką Zagrzewną.

Ona tu jest Królową

Staroskrzyńską i Błotnicką,

Jej są kwiatki majowe

jaśminy, bratki,

Matki Boskiej dzwoneczki

pantofelki, korale i łzy

Matki Boskiej.

Ona jest Lipą pachnącą,

Brzozą dziewiczą, Kłosem dojrzałym,

Rzeką błękitną, Zorzą poranną,

Opiekunką skowronków,

Jaskółek Matką.

Promykiem sobotniego słońca,

bo w sobotę Matka Boska

chusty pierze w Pilicy

i suszy je na łąkach w Białobrzegach,

aby były pachnące, świeże

na Dzień Pański – na niedzielę.

Miną rządy,

partie przeminą,

a Ona tu będzie

Matką i Królową.

Panie Prezydencie!

Coś Ty Atenom zrobił, Sokratesie,

że ci ze złota statuę lud niesie,

otruwszy pierwej? (C.K. Norwid)

Żyłem z Wami, cierpiałem

i płakałem z Wami

Nigdy mi kto szlachetny

nie był obojętny,

dziś Was rzucam…

Ale zostanie po mnie

ta siła fatalna

co mnie żywemu na nic

tylko czoło zdobi,

ale po śmierci będzie Was

gniotła niewidzialna,

aż Was zjadaczy chleba

w Aniołów przerobi. (J. Słowacki)

Pamiętajcie o Smoleńsku!

Lecieliśmy po to, aby światu

powiedzieć o Katyniu, o Miednoje,

o Starobielsku,

aby odsłonić światu prawdę

o śmiertelnym kłamstwie.

Staliśmy się ofiarą,

a kaci nas sądzą.

To nie mgła,

to nie nawigacja,

to nie brzoza.

Wyście wcześniej nas zabili!

Odstrzelimy Kaczorów

kartoflane nosy,

bydło do obory! – krzyczeliście.

Polsko,

póki Ty duszę anielską

będziesz więziła w czerepie rubasznym,

póty kat będzie rąbał Twoje cielsko

póty miecz zemsty nie będzie Ci strasznym.

(J. Słowacki)

Ziemia smoleńska pamięta!

I będzie wyrzutem sumienia.

Przekopaliście,

przesialiście,

przekłamaliście!

Wszystko zgodnie z prawem

A te skrzydła połamane,

one wszystko pamiętają

i smoleńskie żale grają,

one wszystkie kłamstwa znają.

Gdy czarne anioły

tych ze Smoleńska sądzić będą,

one wszystko wyśpiewają,

one całą prawdę znają. (por. E. Bryl)

A w Radomiu stanie pomnik

narodowej chwały

i ten będzie ponad

wszystkie Polaków podziały.

Dla Was, coście fałszywie płakali,

krzyżem, cmentarzem i trumnami kłamali,

to na świadectwo dla Was,

bezbożnych bluźnierców,

cynicznych szyderców,

Wam!

A ziemia w Smoleńsku

odtąd nie będzie już przeklętą.

Będzie błogosławioną!

Bo Radom ze Smoleńskiem

rzeką Mleczną się połączą,

a brzoza i wierzba,

co już nie płaczą,

podadzą sobie ręce,

jak weselne panny.

Kłamstwa zaś i zbrodnie Wasze

pochłoną czeluści.

Ucałują się sprawiedliwość i pokój. (Ps 85)

Zstąp Gołębico twórczy Duch!

Jest tyle sił w Narodzie

Jest tyle mnogo ludzi

Niechże w nie Duch Twój zstąpi

i śpiące niech pobudzi. (St. Wyspiański)

Pobudził

i stała się Radomska Solidarność.

I Duch Boży był wtedy

w bluzach radomskiego ludu,

a kamienie poleciały aż do Ursusa

i pogrzebały stary świat.

I zstąpił Duch Boży

na głos Proroka:

Niech zstąpi Duch Twój

i odnowi oblicze ziemi.

Tej Ziemi!

I zstąpił.

I co z tego?

Za wcześnie!

Co Wyście uczynili ze sztandarami,

które Wam święciłem?

Podarliście na partie.

Nic to!

Matka Boska Dobrej Rady

poceruje wieczorami.

Spójrz, Duchu, na mędrców,

którzy ulepili golema

na własne podobieństwo

i na własną zgubę.

Spójrz

na rozpad atomu,

na rozpad moralności,

ładu, porządku,

cywilizacji,

słów, prawa i harmonii,

porządku, logiki,

wszelkich wartości.

Spójrz, zstąp, przybywaj! (R. Brandstaetter)

i ogniem trawiącym spal!

Rad zbuduj tu dom, pomnik,

Niech w nim będą ojciec i matka.

Dzieci naucz mądrości i dobroci,

Miłości Boga i Ojczyzny!

Ten świat bezbożny, kłamliwy,

złodziejski i seksowy – zgnije,

sam sobie kopiąc mogiłę,

na zatracenie.

Po co ludziom stawiacie pomniki?

Żeby kamienie wołały:

Jest Bóg i czegóż Ci więcej?

żeby anioły trąbiły

na cztery strony świata,

a gdy ludzie zapomną,

niech kamienie wołają:

Któż jak Bóg i

nic nad Boga! (W. Pol)

Wtedy zakwitną ogrody i radomskie łąki,

a ludzie podadzą sobie ręce

jak radosne dzieci

i podzielą się chlebem

jak ongiś na przednówku.

I znów będzie słychać

śpiew skowronka

i wołanie przepiórki:

pójdźcie żąć,

a fabryka zbrojeń

będzie znów Łucznikiem

na ludzkie ubrania

modne i wygodne.

Takiej Ojczyzny daj nam dożyć, Boże!

I znowu klęknąć w progu naszych chat

wiemy, że dobroć Twa rozwalić może

gmachy obłudy w plątaninie krat. (T. Rostworowski)

Ty jednak Rad dom chcesz tu pobudować?

To jesteś marzycielem.

Takiego świata i takiej Polski

nigdy nie zbudujesz.

Zbuduję!

To wy jesteście wróżbici i szamani.

A ja Rad buduję dom:

Patrzę w niebiosów mych

błękit przeczysty

i tam jest wszystko:

I Bóg, i Polska,

I dom ojczysty. (J. Tuwim)

A przy pomniku na warcie staną:

Jan Kochanowski,

Ks. Sedlak,

Oskar Kolberg

i Jacek Malczewski.

To pierwsza narodowa zmiana.

A ja Rad buduje Polskę, bo

Ojczyzna moja

to ta ziemia droga,

gdziem ujrzał słońce

i uwierzył w Boga.

Gdzie ojciec, bracia

i gdzie matka miła

w polskiej mnie mowie

pacierza uczyła.

I ja Rad zbuduję nowy świat, bo:

Ten świat się rozpadł

i rozdziera siebie,

lecz żadna z jego podzielonych połów

już się nie modli, o Matko, do Ciebie.

My jedni tylko paląc się na stosie

wciąż ślemy modły w Twój bezmiar daleki.

Poznaj, Królowo, poddanych po głosie

i bądź nam Matką, teraz i na wieki. (Z. Krasiński)

Patrz!

A oni chcą mieć dzieci

bez Matki?!

O tempora, o mores! (Cycero)

Stanął pomnik w Radomiu,

a ja Rad, co budował dom

będę Cię odwiedzał – Panie Prezydencie

i będę Cię pytał,

i kamieni słuchał:

A co dalej z Polską?

Polska będzie Chrystusową,

albo jej w ogóle nie będzie.

O nie daj Boże!

Choćby nam chcieli wyszarpać Ojczyznę

przez podłe czyny i zdradzieckie słowa

i choćby losy rzucali o Polskę,

Ty, Polsko, zawsze będziesz Chrystusowa.

Sądy i trybunały będą radomskie

w Radomiu Trybunalskim,

Targowica za murem!

I Panią Marię zawsze będę pytał:

Czy Pani woli być

w Krakowie, w Warszawie,

czy w Radomiu?

Rad – mój kochany!

Wiesz, jak bardzo kocham dom.

Wiesz, jak lubię gości przyjmować.

Tak dobrze mi wśród dobrych ludzi.

Stąd już blisko do Marty

i tak blisko do kościoła.

Będę chodzić na prymarię,

a w oktawie z wiankami

wezmę udział w Nieszporach.

Zostańcie z Bogiem.

Ludzie Dobrego Radomia.

Amen.

W Radomiu odsłonięto pomnik Prezydenta RP w latach 2005-2010, Lecha Kaczyńskiego wraz z Pierwszą Damą Marią Kaczyńską. Obok ustawiono tablice z nazwiskami wszystkich osób, które straciły życie podczas tej katastrofy.
 

Human Life International – Polska

opublikowane: 16 maj 2013, 23:31 przez Krzysztof Malicki

USA: Handel embrionami in vitro

Pary bezpłodne z powodu braku komórek rozrodczych albo ich złej jakości też chcą mieć dzieci. Poddają się zapłodnieniu in vitro kupując komórki jajowe lub plemniki. Pomimo szeregu dylematów etycznych i komplikacji prawnych, ośrodki zapłodnienia pozaustrojowego przekraczają kolejne granice. Coraz częściej dochodzi do sprzedaży embrionów. Klinika w Davis (Kalifornia), rozpoczęła „wytwarzanie” embrionów na sprzedaż. Dzięki tej praktyce „nie marnują się komórki rozrodcze pobrane od dawców”. Zarząd placówki medycznej założył, że przysługują mu „prawa rodzicielskie” wobec zarodków i personel może spokojnie decydować o losie dzieci in vitro poczętych i przechowywanych w klinice. Cena zarodka wynosi ok. 9,8 tys. dolarów. Klinika produkuje całe linie embrionów – dzieci jednego dawcy nasienia i jednej dawczyni komórek rozrodczych. Z biologicznego punktu widzenia, te embriony to rodzeństwo. Wystawione na sprzedaż, zakupione, urodzone i wychowywane wśród genetycznie obcych sobie ludzi, nie przestają być rodzeństwem. [Za: „Irish Examiner”/ SPUC]

Dawcy nasienia – anonimowi multi-ojcowie

Grupa zaledwie 500 dawców nasienia to ojcowie ponad 6 tys. dzieci poczętych in vitro. Dane pozyskane z brytyjskich klinik rozrodu wspomaganego wprowadziły w zdumienie resort zdrowia i opinię publiczną. Każdy z panów jest ojcem przynajmniej 10 urodzonych dzieci, a 15 dawców uznano za ojców 20 lub więcej dzieci. Żaden z mężczyzn nie ma obowiązku ujawnienia dzieciom swojej tożsamości. „Tak zwani ‘super-ojcowie’ byli dla bezpłodnych par jedyną nadzieją” – brytyjski Urząd ds. Zapłodnienia i Embriologii Człowieka (HFEA) nie dopatrzył się przed laty konieczności zbierania danych identyfikujących dawców spermy. Teraz zachęca do dobrowolnego przekazania własnym dzieciom niezbędnych informacji o sobie, np. o stanie zdrowia. [Za: „Mail”]

Pamiętajcie, aby pokochać ich oboje”. Barbara Willke nie żyje

Międzynarodowe środowisko obrońców życia pożegnało Barbarę Willke, animatorkę ruchu pro-life w Stanach Zjednoczonych. Wielu uważa ją za matkę chrzestną amerykańskich działań na rzecz obrony poczętego dziecka. Barbara Willke była autorką licznych książek, wykładowcą i ekspertem w zakresie ludzkiej seksualności, bardzo dobrze znaną na forum międzynarodowym. Zapamiętamy ją także jako wspaniałą żonę, matkę i babcię. Barbara Willke zmarła w niedzielę 14 kwietnia br., w Szpitalu Dobrego Samarytanina w Cincinnati. Więcej czytaj: http://www.hli.org.pl/drupal/pl/node/7958

Bardzo smutna rocznica

Minęła 45. rocznica legalizacji aborcji w Wielkiej Brytanii. Od czasu wprowadzenie ustawy UK’s Abortion Act 1967, życie straciło ok. 8 milionów poczętych dzieci. Ta tragiczna liczba uwzględnia przede wszystkim zarejestrowane przypadki aborcji chirurgicznej. Rozmiary aborcji farmakologicznej są trudne do oszacowania. Przepisy ustawy z 1967 r. nie precyzowały, do którego tygodnia ciąży można ją legalnie przerwać. Odwołano się do ustawy o ochronie życia niemowląt (1929 r.), która zabraniała uśmiercania nienarodzonego dziecka, jeśli mogło ono przeżyć po urodzeniu się. W tamtym czasie przeżywały dzieci urodzone powyżej 28. tygodnia życia płodowego. Tak więc przez wiele lat dzieci młodsze można było legalnie poddawać aborcji. W 1990 r. brytyjski Urząd ds. Zapłodnienia i Embriologii Człowieka (HFEA) zakazał aborcji po 24. tygodniu ciąży. Wobec dzieci chorych nie ma jednak żadnych ograniczeń – można je uśmiercać do czasu porodu. Wielu Brytyjczyków ma świadomość, że aborcja doprowadziła do demograficznej oraz etyczno-moralnej dewastacji społeczeństwa. [Za: Christian Concern]

Przemoc psychiczna jako czynnik ryzyka w małżeństwie

Przemoc psychiczna w małżeństwie jest dotkliwą formą znęcania się nad współmałżonkiem. Często jest niewidoczna – to tzw. przemoc w białych rękawiczkach. U prześladowanego łączy się z poczuciem upokorzenia, odrzucenia, negowania godności i pomniejszania wartości osoby. Przemoc emocjonalna sprawia ból psychiczny, który pozostawia trwałe ślady – prowadzi do bezradności i życiowej rezygnacji. Psycholodzy z Uniwersytetu Iowa (USA) badali wpływ doznanej przemocy emocjonalnej na życie małżeńskie. Do grupy badawczej zaproszono 102 młode pary. Zachowania małżonków oceniano sześć razy w ciągu pierwszych siedmiu lat małżeństwa. Tak dla mężowie, jak i żony, przemoc psychiczną znosili znacznie gorzej niż agresję fizyczną. [Za: Journal of Family Psychology”]

Przestańcie promować aborcję

Przedstawiciele organizacji pro-life zwrócili się do Zgromadzenia Ogólnego ONZ z apelem o zreformowania organów traktatowych, które – wbrew swoim mandatom – promują aborcję, homoseksualizm i kontrowersyjne programy edukacji seksualnej. Organy traktatowe – m.in. Rada Praw Człowieka, Komitet ds. Likwidacji Dyskryminacji Kobiet oraz Komitet Praw Dziecka – mają za zadanie monitorowanie przestrzegania postanowień konwencji i traktatów przyjętych przez ONZ. Tymczasem urzędnicy ciał traktatowych domagają się od monitorowanych państw legalizacji prawa do aborcji i specjalnych praw dla homoseksualistów. Przez takie postępowanie „kompromitują integralność instytucjonalną ONZ i sami naruszają prawa człowieka”. Niezależność ciał traktatowych nie oznacza, że mogą one „na nowo pisać traktaty”. Polska ma bardzo złe doświadczenia z biurokratami ONZ. W ubiegłym roku przedstawiono nam cały szereg rekomendacji, które mają przyczynić się do „lepszego przestrzegania praw człowieka w Polsce”. Zaapelowano o „zagwarantowanie przestrzegania praw mniejszości seksualnych i przyjęcie prawa umożliwiającego im zawieranie związków partnerskich”. Nie zapomniano również o aborcji. [Za: C-FAM / HLI-Polska]

Dzień Matki obchodzony w Portugalii z Ikoną Częstochowską

Pielgrzymująca od Oceanu do Oceanu Ikona Matki Bożej Częstochowskiej odwiedziła parafię św. Julião da Barra w Lizbonie. Wizyta ta zakończyła się celebracją Dnia Matki, obchodzonym w Portugalii w dniu 5 maja. W programie tej wizyty wiele chwil przeznaczono na modlitwę i adorację Błogosławionej Bogurodzicy. Szczególnie pięknie sprawowano „Via Matris” (Droga Matki), starą modlitwę liturgiczną, nawiązującą do rozważania tajemnic życia Matki Bożej. Śpiewano także kanony z Taizé i odmawiano Różaniec. Następnego dnia odbyła się konferencja poświęcona ikonografii Matki Bożej. Wszystkim, którzy już wspierają tę wspaniałą pielgrzymkę, gorąco dziękujemy! Bez tej pomocy ta wielka kampania za życiem nie byłaby możliwa.

ZAWIADOMIENIE O NADZWYCZAJNYM ZJEŹDZIE DELEGATÓW SPAM

opublikowane: 11 maj 2013, 12:27 przez Krzysztof Malicki

Na podstawie § 30 ust. 5 Statutu SPAM Zarząd Główny zawiadamia, że 12 maja 2013 roku (niedziela) odbędzie się Nadzwyczajny Zjazd Delegatów. Miejscem obrad będzie Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina (ul. Okólnik 2), sala K. Szymanowskiego (1 piętro) godzina rozpoczęcia 11.30.
Powodem zwołania Zjazdu jest zaistnienie spraw z zakresu kompetencji ZG (§ 29, ust. 2 i 10).
Zgodnie ze statutem (§ 30, ust. 6) Nadzwyczajny Zjazd będzie obradował wyłącznie nad sprawami, dla których został zwołany.
Zgodnie ze statutem (§ 30, ust. 4, pkt 1) w Nadzwyczajnym Zjeździe wezmą udział z głosem stanowiącym Delegaci wybrani na XVI Zwyczajny Zjazd, który odbył się 22 kwietnia 2012 r., członkowie organów centralnych SPAM bieżącej kadencji oraz z głosem doradczym inne osoby, o których mowa w § 30, ust. 4, pkt 2. W Zjeździe Nadzwyczajnym wezmą także udział członkowie Zarządu Głównego poprzedniej kadencji.
Porządek obrad Zjazdu przewiduje:
Otwarcie Zjazdu godz. 11.30 (Prezes SPAM);
Wybór Przewodniczącego, Wiceprzewodniczącego, Sekretarza i z-cy Sekretarza Zjazdu;
Wybór Komisji Mandatowo – Skrutacyjnej Zjazdu;
Oświadczenie Komisji Mandatowo-Skrutacyjnej o ważności Zjazdu;
Przyjęcie regulaminu obrad;
Przyjęcie porządku obrad;
Podjęcie uchwały w przedmiocie udzielenia absolutorium Zarządowi Głównemu kadencji 2007 – 2012;
Podjęcie uchwały o zmianach w Statucie SPAM;
Zamknięcie obrad ok. godz. 15.00.
Po wyczerpaniu porządku obrad Nadzwyczajnego Zjazdu zapraszamy na skromny poczęstunek.
 
 
W razie niemożności uczestnictwa w Zjeździe należy przekazać swój mandat oraz materiały zjazdowe wybranemu zastępcy delegata ze swojej jednostki terenowej. Jeśli zastępca delegata również nie może uczestniczyć w Zjeździe, Delegat może udzielić pełnomocnictwa do wykonania prawa głosu innemu członkowi SPAM na piśmie.

Zaproszenie Dorotki

opublikowane: 6 maj 2013, 16:31 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 6 maj 2013, 16:46 ]

 

Serdecznie zapraszam na Mszę Świętą,

podczas której pierwszy raz przyjmę Pana Jezusa w Komunii Świętej.

 
Uroczystość odbędzie się dnia 19 maja 2013 roku o godzinie 12:00
w kościele św. Jana Apostoła i Ewangelisty w Gołąbkach.
 
 
                                                   Dorotka Malicka

Kłamstwo o Kresach zabija drugi raz

opublikowane: 23 kwi 2013, 10:58 przez Krzysztof Malicki

Maja Narbutt 19-07-2008,
Z pisarzem Stanisławem Srokowskim rozmawia Maja Narbutt
 
Stanisław Srokowski, autor m.in. „Nienawiści” i „Ukraińskiego kochanka” przed wrocławskim pomnikiem ofiar zbrodni OUN-UPA
 
RZ: Ludobójstwo na Kresach. Używa pan bez wahania tego słowa. A ono oficjalnie nie padło, choć wielu na to czekało. Władze polskie właściwie zignorowały 65. rocznicę rzezi na Wołyniu.
Jeśli się nie nazwie drzewa drzewem, lampy lampą, a człowieka człowiekiem, to świat powinien zapaść się pod ziemię. Wszelkie normy świata sprowadzają się do tego, że żyjemy dzięki prawdzie. Gdybyśmy mieli żyć w kłamstwie, cóż wart byłby świat?
Nadarzyła się okazja, by pochylić głowy przed cierpieniem Polaków na Kresach Wschodnich. Powinni byli to uczynić prezydent, premier, parlament. Jednak na żadnej z trzech wielkich uroczystości w Warszawie się nie pojawili. Kiedy została poddana pod głosowanie uchwała o potępieniu ludobójstwa na Kresach, zgłoszona przez PSL, pan marszałek Bronisław Komorowski wystraszył się słowa „ludobójstwo”. A jak inaczej nazwać planową eksterminację ludności polskiej na Kresach Wschodnich, której dokonali ukraińscy faszyści z OUN i UPA, jeśli nie ludobójstwem?
Najważniejszym celem Polski jest wprowadzenie Ukrainy do Europy. Może dlatego staramy się nie mówić o bolesnych sprawach
Tylko dlaczego przymyka się oczy na to, że Ukraina nie potrafi się uporać z własną przeszłością? Francja z Niemcami się pojednały, ponieważ Niemcy, jako państwo, przyznały się do zbrodni i potępiły faszyzm. Ukraina nie przyznała się do ludobójstwa i nie potępiła OUN i UPA.
Ziarno zła znowu kiełkuje na Ukrainie i zatruwa umysły następnym pokoleniom. Ukraina brunatnieje. W obozie pani premier Julii Tymoszenko aż się roi od zwolenników UPA. Niedaleko im też do prezydenta Juszczenki. Władze Ukrainy wspierają odrodzoną faszystowską Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), uczestniczą przy odsłanianiu kolejnych pomników morderców Polaków. Zbrodniarzy nazywa się na Ukrainie bohaterami. Ich imionami sławi się place, szkoły i skwery. O nich uczy się młodzież defilująca w mundurach przed pomnikami. Największych rzeźników polskiej ludności: Banderę, Szuchewycza, Melnyka, Łebedia, Konowalca czy Stećkę, stawia się za wzór do naśladowania. To tak, jakby rząd niemiecki kazał naśladować Hitlera niemieckim studentom. A Polska milczy. Europa milczy. To najprostsza droga do nowych zbrodni. I niedługo to, co się rozwija na Ukrainie, stanie się wielkim ciężarem dla Europy. A u nas niemal cała klasa polityczna zachowuje się tak, jakby nic się nie działo, jest ślepa i głucha.
Jako dziecko żył pan na Kresach, choć nie na Wołyniu.
Wołyń stał się symbolem ludobójstwa. Ale przecież ludobójstwo na Kresach objęło też inne regiony Polski: Podole, Pokucie, ziemie lubelską, rzeszowską i małopolską. Ja też urodziłem się w płonącej części Kresów, we wsi Hnicze w województwie tarnopolskim. To była duża wieś. Mieszkali tam Polacy, Ukraińcy i Żydzi. Przez długie lata żyli zgodnie, jakby byli jedną wielką rodziną. Ukraińcy mieli cerkiew, Polacy kościół, Żydzi bożnicę. Nierzadko się zdarzało, że katolicy brali udział w ceremoniach religijnych unitów. I odwrotnie. We wsi było dziesięć sklepów, trzy karczmy, kuźnia, remiza strażacka, czytelnia, dom ludowy, zespoły folklorystyczne, szkoła.
To była dosyć światła wieś. Ludzie wieczorami zbierali się po domach i na głos czytali książki. Każda ze społeczności miała swe miejsce. I ta wiejska maszyneria działała sprawnie. Aż pewnego dnia dowiadujemy się, że gdzieś tam daleko ktoś kogoś zamordował. Nie zabił, ale zamordował. I tym, który zamordował, był Ukrainiec, sąsiad. Najpierw ludzie nie wierzyli w te pogłoski. Wydawały się absurdalne. Dlaczego sąsiad miałby wyłupywać oczy i wycinać język sąsiadowi? Ale tak to się zaczęło.
Pełne grozy opowieści, które docierają z daleka. Trudno było w nie uwierzyć.
To był jakby koszmarny sen. Fala strachu docierała do naszej wsi etapami. Najbardziej przerażająca wiadomość dotarła do nas latem 1943 roku. Na Wołyniu w ciągu jednego dnia, 11 lipca, ukraińscy faszyści zamienili w piekło około 100 miejscowości, zarżnęli kilkanaście tysięcy Polaków, spalili cztery czy pięć kościołów razem z kapłanami. W naszym domu zjawili się dziadkowie, wujowie, dalsza i bliższa rodzina i zaczęli się naradzać. Miałem wtedy siedem lat i, rozgorączkowany, chłonąłem wszystko, co mówili. A słyszałem straszne rzeczy. Docierało do mnie, że Ukraińcy wyrzynają w pień Polaków, rozrywają na pół dzieci, wbijają na sztachety, tną piłami ludzi, brzemiennym kobietom wyrywają widłami płody z łona i wsadzają tam koty. Śniły mi się koszmary. Chowałem się pod łóżkiem, uciekałem na zapiecek. Ale wszędzie dopadał mnie strach. Czułem się jak szczur zagoniony do kąta. Ukraińscy sąsiedzi powoli zaczęli się od nas odwracać. Mój ukraiński przyjaciel, Sławko, nie chciał się już ze mną bawić, bo ja Lach. Żydowskiego przyjaciela już nie było. Wieś popękała na kawałki. Po raz pierwszy usłyszałem wtedy o straszliwym sposobie mordowania, tzw. rękawiczce. Banderowcy nacinali ofiarom koło łokcia skórę i ściągali ją jak z królika, suszyli i robili rękawiczki, a potem szli do swoich dowódców i chełpili się. A chyba najokrutniejszy obraz do dziś poraża mój umysł i mówi o niewyobrażalnym barbarzyństwie morderców. Gdy polska rodzina zasiadała do stołu, by zjeść, wpadli banderowcy i ścięli siekierami głowy gospodarza i jego dzieci, umieścili je na talerzach, a obłąkanej ze strachu kobiecie kazali spożywać posiłek. Opowiadano o tym później wielokrotnie. Ta nieludzka scena zapisała się w pamięci dziecka.
I w końcu pan w swej sielankowej wsi zetknął się naocznie z tym okrucieństwem.
Najpierw bandyci przywiązali za głowę sznurem do wozu jedną z sąsiadek i ciągnęli za sobą. Na szczęście kobieta wsadziła rękę między sznur a szyję i gdy sznur w polu się zerwał, ona się uratowała. Najbardziej wstrząsnął mną jednak widok zwłok zamordowanego osiemnastoletniego siostrzeńca księdza Stasia Rybickiego. W październiku 1943 r. banderowcy przyszli po księdza, ale go nie zastali, zabrali więc jego siostrzeńca. Gdy go później parafianie znaleźli w lesie, miał wyrwany język, wydłubane oczy, obcięte genitalia i pokłute nożami ciało. Pobiegłem za matką, która poszła na plebanię, by się pomodlić za jego duszę. Pętla śmierci się zaciskała.
Kiedy rozmawiałam z ludźmi na Kresach, zrozumiałam, że do traumy, którą przeżyli, dołączyła się kolejna: przez wiele lat nie mogli mówić o swej tragedii. Cierpieli w milczeniu.
Nadal wielu ludzi z Kresów boi się o tym mówić. Niedawno byłem na zjeździe Kresowian w Częstochowie i podeszły do mnie dwie 80-letnie panie. Dziękowały mi, że mówię o tych zbrodniach w swoich książkach, bo Kresowian paraliżuje strach.
Czego się boją?
Nienazwane zbrodnie kumulują w naszych duszach paraliżujący strach. I kryją w głębi demony przerażenia. Ludzie boją się powrotu doznanej grozy. Tamta straszliwa rzeczywistość zapisała się w nich poczuciem zagrożenia, które ją przetrwało.
W mojej rodzinie jeszcze do niedawna mówiło się o rzeziach ściszonym głosem. Ból trwa. Ludzie są chorzy, połamani psychicznie i okaleczeni do końca życia, Dam pani dwa przykłady. W dawnym województwie szczecińskim niedługo po wojnie chłopi poszli na bazar. Tam jeden z nich zauważył znajomą twarz. Podszedł do człowieka i powiedział mu: znam cię. To był banderowiec. Szybko zniknął. Po pół roku zniknął i ten, który go poznał.
Drugi przypadek zdarzył się w Opolu. Dwaj bracia rozpoznali na ulicy mordercę swojej rodziny. Poszli na milicję i powiadomili o zbrodniarzu. Okazało się, że on, pod zmienionym, polskim nazwiskiem pracuje w UB, więc nic nie wskórali. Wtedy sami wymierzyli mu sprawiedliwość. Zostali skazani na długoletnie więzienie. A ilu innych banderowców ukrywało się w Polsce! Zmieniali nazwiska i żyli tutaj, być może nadal żyją. I jak się ludzie nie mają bać, szczególnie przy znanej postawie polskich władz.Jedynie pozbycie się demonów strachu, wypowiedzenie całej prawdy, bezgranicznej i bolesnej, pozwoli jednostkom, grupom i całemu narodowi uwolnić się od tamtego koszmaru.
To milczenie o tragedii na Kresach trwa od lat.
Ale czy matka, której mordercy udusili na jej oczach dziecko, ma ciągle mieć zaciśnięte usta? To jedno. A drugie to strusia i tchórzliwa polityka polskich władz. Chciałbym być dumny ze swego prezydenta, premiera i marszałka Sejmu. A nie mogę. Bo oni mnie upokarzają. W tragedii Kresów są słabi i bez wyobraźni. A przecież prezydent tak pięknie się zaprezentował, budując Muzeum Powstania Warszawskiego. Wtedy byłem z niego dumny. Teraz nie. Bo teraz jego zachowanie, zachowanie premiera i marszałka Sejmu to zaprzaństwo, zdrada pamięci narodowej, zdrada własnego narodu, którego duża część straszliwie cierpiała na Kresach. Rozumiem, że postkomuniści boją się prawdy. Ale dlaczego rządzący z rodowodem solidarnościowym tracą rozeznanie? Zachowują się tak, jak gdyby pół Polski nigdy nie istniało, boć odebrane nam Kresy to ponad połowa obszaru kraju.
O zbrodni na Kresach milczano w czasach komunizmu, teraz mówi się półprawdy.
Już mieliśmy fałszywą i sztuczną „przyjaźń” między Polską a Związkiem Sowieckim, kiedy nie wolno było pisnąć słowa o Katyniu. Czy chcemy teraz, by taka sama sztuczna i fałszywa „przyjaźń” kwitła między Polską a Ukrainą? Blisko 30 lat temu napisałem ważną dla mnie powieść „Repatrianci”. Tytuł niedobry, ale wtedy jedyny do przyjęcia przez cenzurę, bo Kresowianie nie byli repatriantami, tylko wygnańcami. I z tą książką miałem potężne kłopoty. Podczas narady poświęconej kulturze w Komitecie Centralnym PZPR ambasador radziecki zapytał, czy to prawda, że ma wyjść ta książka. Zapanował popłoch. Ingerencja ambasadora ZSRR spowodowała, że książka przeleżała w wydawnictwie wiele lat. A teraz się dowiaduję, że ambasador Ukrainy interweniował u marszałka Sejmu, by w rezolucji, którą miał przyjąć Sejm w rocznicę rzezi na Wołyniu, nie padło słowo „ludobójstwo”. A więc znowu ambasadorzy obcych krajów decydują o naszej polityce?
Ale w III RP przynajmniej z wydawaniem książek o rzezi na Kresach nie ma pan już kłopotów.
Akurat! Dziesięć największych wydawnictw polskich odrzuciło moją poprzednią książkę „Nienawiść”. Uzasadnienie zawsze było to samo: że nikogo to nie interesuje.
Powtarzano mi, że trzeba patrzeć w przyszłość, zapomnieć o przeszłości, bo do niczego nie jest ona nam potrzebna. „Nienawiść” zebrała dobre recenzje, została wyróżniona przez jury Nagrody im. Mackiewicza, ludzie jej szukają, czytają, dyskutują o niej. Ale kiedy zgłosiłem się do szacownych wydawców z nową powieścią, „Ukraińskim kochankiem”, usłyszałem to samo. Po co to komu? Nie grzebmy się we krwi. Na szczęście są jeszcze wrażliwi i mądrzy wydawcy, którzy nie boją się prawdy. Dlatego „Ukraiński kochanek” ukazał się w Arcanach.
Ta niechęć do tematyki zbrodni na Kresach wynika chyba też z tego, że czytając o nich, stykamy się z rzeczami z pogranicza sennego koszmaru, które mącą nasz spokój.
Gdyby otworzyły się wszystkie drzwi do prawdy, zobaczylibyśmy, że to nie mąci nam spokoju, ale wprost przeciwnie, prowadzi do zdrowia psychicznego. Proszę mi pokazać, poza okolicznościowymi rocznicami, jak często możemy o tym mówić. Gdzie są filmy o Kresach? Sztuki teatralne? Wielkie widowiska? Piosenki? Obrazy? Literatura piękna? Oprócz wielkiego pisarza Włodzimierza Odojewskiego nikt się poważnie nie ima tematyki kresowej. Żeby postawić polskim ofiarom pomniki czy tablice pamiątkowe, organizacje kresowe muszą toczyć wielkie boje z władzą. To paranoja. Chore państwo. Nie pozwala swoim obywatelom czcić krewnych, zamordowanych.
Kiedy czyta się pańskie książki, przeżywa się wstrząs. Krytyk literacki mówił mi oburzony, że przekracza pan granice okrucieństwa.
A mordy nie były przekraczaniem granic okrucieństwa? Czym więc ma być literatura, jeśli nie opisywaniem prawdy, głoszeniem wolności? Gdyby było inaczej, spalmy świętą księgę chrześcijan, Biblię, pełną okrucieństw, Dostojewskiego. To wszystko, co opisuję, było w rzeczywistości dużo groźniejsze. Oddaję przeżycia, emocje, napięcia, stan duszy człowieka w tamtym czasie. Ale przecież ci, którzy doświadczyli tego piekła, cierpieli wielokrotnie bardziej. Zabijano ich na ponad trzysta sposobów…
3O0 sposobów zabijania?
Badacz z Wrocławia Aleksander Korman był zaszokowany wymyślnością w zadawaniu cierpień i zaczął je dokładnie analizować. Przecinanie ludzi piłą na pół, nabijanie dzieci na sztachety, zabawa w lekarza, kiedy banderowcy kroili ciało człowieka, nachylali się nad nim i udawali, że go leczą, pokazując, gdzie jest serce, wątroba, płuca. Kpili sobie z życia ludzkiego. Barbarzyństwo mieszało się z finezyjnym wyrachowaniem. Ze śmierci czynili rytuał.
Polka ze Lwowa opowiadała mi, że kiedy jej mała siostrzyczka została zabita we wsi pod Tarnopolem, ukraińskie dzieci ze śmiechem biegały, przedrzeźniając ją po polsku: „Nie zabijaj mnie”.
Ma się wrażenie, że w mózgach Ukraińców powstała jakaś ciemna, groźna fabryka śmierci, która produkuje zło. Bo jak inaczej wytłumaczyć sobie, że grupa bandytów z UPA wpada do wsi i morduje po kolei rodzinę po rodzinie, dom po domu. A za ojcami idą 12-, 15-letni synowie i córki, i dorzynają niedobitych. To są fakty. Znane są przypadki, kiedy banderowcy mordowali ludzi, a ukraińskie dziewczęta zapalały ogniska i śpiewały pieśni radości.
Czy to można nazwać tylko zdziczeniem? Chcę powiedzieć bardzo mocno. To, co się stało na Kresach, to klęska ludzkości, człowieczeństwa, dziejowy kataklizm, który wstrząsnął naszą cywilizacją.
Hitlerowcy stworzyli bezduszną machinę do zabijania. Machina sowiecka nie działała tak sprawnie, ale też była beznamiętna. Nigdzie jednak nie było takiego delektowania się ludzkim cierpieniem.
Mordy na polskich Kresach wyróżniają ukraińskich faszystów. Powiadam, oni traktowali życie ludzkie jak zabawę. Krew, przerażenie, krzyki, straszliwe cierpienie, rozpacz, wbijanie gwoździ w mózg, ścinanie kosą głów ludzi zakopanych w ziemi i szyderczy rechot zbrodniarzy. Przedłużali wymyślne agonie, by się cieszyć. Jeśli nie zmierzymy się z tragedią na Kresach, długo jeszcze będzie cierpieć nasz naród, ale i złe idee rozwijać się będą na Ukrainie.
Jest taki nurt w polskiej publicystyce i polskim myśleniu – zabijali oni, zabijaliśmy my. Wszystko jest relatywne, a każdy z narodów ma prawo do własnych bohaterów.
Mówi się rzeczy jeszcze bardziej idiotyczne. Że była to wojna domowa. Jeśli chodzi o śmierć, nie ma żadnego relatywizmu.
Powtórzę: ukraińscy mordercy zabijali Polaków tylko dlatego, że byli Polakami. To mieści się w definicji ludobójstwa. Według udokumentowanych opracowań zginęło ok. 150 tysięcy Polaków.
Ukraińcy mówią, że nigdy się nie przyznają, że rzezie na Kresach były ludobójstwem. Najchętniej by o wszystkim zapomnieli.
Na Ukrainie panuje poprawność polityczna, O UPA oficjalnie mówi się tylko dobrze. To terror polityczny i psychologiczny. Wynaturza się prawdę, zasady moralne. Ci ludzie któregoś dnia obudzą się z ciemnego snu.
Rzetelni i dobrzy Ukraińcy boją się mówić o mordach. Po latach pojechałem do swojej wsi, razem z telewizją, bo sam bym się chyba nie odważył.
Zaszedłem do jednej Ukrainki i spytałem, czy słyszała o mordowaniu Polaków. Natychmiast kazała mi wyjść. Prosiła, bym więcej nie przychodził, bo się boi. Inni mówili, że nie pamiętają, chociaż pamiętają.
Kiedy jeździłam po wsiach na Wołyniu, ciągle słyszałam to samo: nie wiem, nie pamiętam. Ale jak żyło się przed rzezią świetnie pamiętali. Opowiadali o sielance – jak zgodnie żyli z Polakami, bawili się razem na weselach. Tracili pamięć o wszystkim, co było potem.
Miałem tylko jeden przypadek w swej wsi, gdy podszedł do mnie 80-letni staruszek, wziął mnie na bok i wyznał, że przez kilkadziesiąt lat nosi w sobie ciężki grzech i chce, bym mu wybaczył. Ja spytałem, co mam mu wybaczyć. Dał do zrozumienia, że mordował. I powiedział, że jest mu ciężko. Poprosił, bym mu przynajmniej podał rękę. Podałem mu rękę, bo to był człowiek, cierpiał. Gdy odchodził, wyszeptał, że teraz mu lżej.
Każdy, kto żył wtedy na Kresach, o swoim ocaleniu mówi jak o cudzie lub szczęśliwym zbiegu okoliczności.
Mnie uratowała ukraińska sąsiadka Olga Misiurak. Młoda dziewczyna, która się przyjaźniła z matką. Schroniliśmy się w jej stodole.
Wielu było Ukraińców, i to mówię z satysfakcją, którzy ratowali Polaków. I, niestety, bardzo często byli mordowani przez UPA. Im się należy szacunek i znak pamięci ze strony Polaków. To są prawdziwi bohaterowie Ukrainy. Wiktor Poliszczuk, rzetelny badacz ukraiński, pisze, że z rąk ukraińskich faszystów zginęło ponad 60 tysięcy Ukraińców. Mordowali swoich, dlatego, że nie chcieli wstępować do UPA albo dlatego, że pomagali Polakom. Był też trzeci powód. Jak mąż był Polakiem, a żona Ukrainką, to musiała zabić męża. A mąż Ukrainiec – żonę Polkę. Za odmowę karano śmiercią.
Ten wątek pojawia się w pana twórczości.
„Ukraiński kochanek” opowiada o wielkiej miłości Polki i Ukraińca i kawałku kresowej historii. Książka została oparta na solidnym materiale faktograficznym, pamiętnikach Polki mieszkającej na Pokuciu.
Czy, pisząc, rozładowuje pan lęk z dzieciństwa?
U samego początku mego życia jest ta ciemna ścieżka. Być może pisanie jest terapią, ale z całą pewnością koniecznością, oddechem wolności, uwalnianiem się od demonów zła, obłaskawianiem ich. To próba wykrzyczenia grozy, przerażenia, bólu i łez. Nie zawsze udana. W ostatnich latach wracają do mnie koszmary, lęki, depresje. Najgorsze są noce, starzy ludzie płaczą.
Pisząc ostatnią scenę „Ukraińskiego kochanka”, drżałem. Nie zachowywałem się jak profesjonalista. To bardzo osobiste. Ale muszę o tym mówić. Bo trzeba wykrzyczeć świat zła. Takiego ludobójstwa Polacy nigdy wcześniej nie przeżyli. Nie możemy pozwolić, by głupi ludzie amputowali nam narodową pamięć. Tylko 20 procent Polaków wie, co wydarzyło się na Kresach. Może dlatego ocalałem, by krzyczeć i wołać w imieniu tych, którzy nie mogą już o tym mówić. Bo każde nowe kłamstwo o ludobójstwie to kolejny cios zadany ofiarom. Jakby nowa śmierć.
Rzeczpospolita

 

Konwertytka rekordzistką Guinnessa?

opublikowane: 7 kwi 2013, 22:13 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 7 kwi 2013, 22:41 ]

Pani Bellis ze zwierzchnikiem Ordynariatu dla katolików tradycji anglikańskiej,
który przyjął ją do Kościoła Katolickiego
 
 
W czasie tegorocznej Wigilii Paschalnej, w Baltimore, w Stanach Zjednoczonych, do pełnej jedności z Kościołem Katolickim została przyjęta Catherine Bellis, która ma 101 lat. Jest prawdopodobnie najstarszą konwertytką we współczesnej historii amerykańskiego katolicyzmu. Wraz z nią, katolikami zostało kilkadziesiąt osób z episkopalnej Parafii św. Tymoteusza (w przeciwieństwie do parafii katolickich, w tradycji anglikańskiej parafie liczą zwykle około 100 osób).
 
W lutym, po około rocznym okresie rozeznawania woli Bożej, parafianie podjęli niemal jednogłośną decyzję o opuszczeniu Kościoła Episkopalnego (grupującego amerykańskich anglikanów) i przejściu na katolicyzm. Do ich decyzji niewątpliwie przyczyniło się stopniowe odchodzenie Kościoła Episkopalnego od tradycyjnego nauczania chrześcijańskiego w kwestiach wiary i moralności. Przedstawicielom parafii zapowiedziano między innymi, że będą się u nich musiały odbywać ceremonie „ślubne” dla osób tej samej płci. Wierni są przygotowani na to, że o ile nie uda im się wynegocjować z diecezją episkopalną umowy najmu kościoła, to będą się musieli przenieść w inne miejsce. Wraz ze swoimi parafianami, katolikiem został pastor Terry Sweeney (żonaty od 30 lat, ojciec dwójki dzieci), który jest obecnie kandydatem do święceń w Kościele Katolickim.
 
Przechodzenie całych parafii anglikańskich do Kościoła Katolickiego, z zachowaniem ich spoistości jako wspólnot, stało się możliwe po wydaniu przez Benedykta XVI konstytucji apostolskiej Anglicanorum coetibus (łac. „grupy anglikanów”). Wcześniej możliwe były konwersje indywidualne. Obecnie, w Stanach Zjednoczonych (wraz z Kanadą), Wielkiej Brytanii oraz Australii istnieją specjalne Ordynariaty dla wiernych wywodzących się z tradycji anglikańskiej. Funkcjonują one na prawach diecezji i grupują wydzielone parafie, które choć wyznają wszystkie prawdy wiary katolickiej i pozostają w pełnej jedności z papieżem, to zachowują wiele dotychczasowych tradycji anglikańskich (zwłaszcza liturgicznych i chóralnych), w szczególności możliwość wyświęcania żonatych mężczyzn na kapłanów. W rejonie Baltimore (stolica stanu Maryland), do amerykańskiego Ordynariatu, który istnieje ledwie kilkanaście miesięcy, włączyły się już wcześniej dwie inne parafie. Niedaleko od Parafii Św. Tymoteusza mieści się też klasztor Sióstr Wszystkich Świętych od Ubogich, które już w 2009 roku przeszły wspólnie z anglikanizmu na katolicyzm.
 
Pani Bellis była związana z Parafią św. Tymoteusza przez całe swoje długie życie. W tym kościele została ochrzczona i tam poznała męża (który śpiewał w chórze). Doczekała się z nim ośmiorga dzieci. W parafii przez wiele lat uczyła w szkółce niedzielnej i udzielała się w bractwie ołtarza. Jednak kiedy doszło do ostatecznego głosowania, stujednolatka nie miała wątpliwości.
 
– Spędziłam tu całe życie i kiedy zastanawiałam się, co dalej, Pan oznajmił mi, jaką decyzję powinnam podjąć – oznajmiła na spotkaniu parafialnym. – Badałam stan swojej duszy i modliłam się o odpowiedź, czy powinnam opuścić wspólnotę, w której się wychowałam, i przystąpić do Kościoła Katolickiego. Wtedy Pan powiedział: „Zrób to!” A kiedy Pan coś do mnie mówi, po prostu staram się jak najlepiej to wykonać.
 

3 miliardy pikseli, 12 godzin zdjęć, 6 miesięcy pracy

opublikowane: 7 kwi 2013, 19:35 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 7 kwi 2013, 22:48 ]

Obraz Jezusa Miłosiernego należy do najbardziej znanych w historii Kościoła
i we współczesnym świecie wizerunków Chrystusa ukrzyżowanego
i zmartwychwstałego. Jest to obraz niezwykły nie tylko z tego względu,
że jest najbardziej upowszechniony, ale przede wszystkim dlatego,
że jego współautorem jest sam Pan Jezus.
 
3 miliardy pikseli, 12 godzin zdjęć, 6 miesięcy pracy
nad największą i pierwszą w Polsce reprodukcją gigapikselową, którą jest najbardziej znany i czczony w całym świecie obraz Jezusa Miłosiernego pędzla Adolfa Hyły z kaplicy klasztornej w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach. Prezentację przygotował Piotr Tumidajski. Dzięki fotografii wykonanej w bardzo dużej rozdzielczości ten łaskami słynący obraz Jezusa Miłosiernego można teraz oglądać z bliska.
 

Habemus Papam Franciscum

opublikowane: 19 mar 2013, 20:44 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 19 mar 2013, 20:46 ]

Habemus Papam

Wiadomości z serwisu BBC News/ Health

opublikowane: 10 mar 2013, 23:45 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 21 mar 2013, 19:02 ]

Wielka Brytania: Liczne przypadki zakażenia HIV wśród gejów 
Liczba homoseksualnych i biseksualnych mężczyzn, u których stwierdzono obecność HIV, osiągnęła w Wielkiej Brytanii najwyższy poziom od czasu poznania tego retrowirusa – poinformowała Agencja Ochrony Zdrowia (HPA). Jak twierdzą epidemiolodzy, od 2007 r. z roku na rok diagnozuje się coraz więcej nowych przypadków zakażenia HIV. Prawie połowa nowo zakażonych, to mężczyźni, którzy utrzymywali stosunki seksualne z innymi mężczyznami. Większość z nich nie robiła sobie testów przynajmniej przez trzy lata. Lekarze ostrzegają, że co czwarta osoba z HIV jest całkowicie nieświadoma zakażenia, co oznacza, że nie leczy się i jest potencjalnym źródłem zakażenia dla innych. [Za: BBC News/ Health]

Spadek płodności wśród mężczyzn
Europejscy naukowcy alarmują, że u mężczyzn spada liczba plemników w nasieniu. Badania przeprowadzone we Francji ujawniły, że od 1989 r. liczba ta zmniejszyła się o ponad 30 proc. Lekarzy martwi szybkie tempo spadku – o 2 proc., ale pocieszają, że średnia liczba plemników wciąż jeszcze utrzymuje się na poziomie wystarczającym do poczęcia dziecka siłami natury. Prof. Richard Sharpe (Uniwersytet w Edynburgu, Szkocja) stwierdził: „Coś w naszym nowoczesnym stylu życia, diecie i środowisku, np. narażanie się na substancje chemiczne, jest tego przyczyną”. [Za: BBC News/ Health, „Human Reproduction”]

Eutanazja w Belgii – wstrząsający obraz
Zwolennicy legalizacji eutanazji obiecują, że „śmierć na życzenie” będzie pod ścisłą kontrolą, aby nie dochodziło do nadużyć. Rzeczywistość pokazuje jednak, że są to typowe „działania marketingowe”. Gdy tylko eutanazja staje się w świetle prawa legalna, natychmiast zostają zaniechane wszelki formy nadzoru. W Belgii opublikowano raport o funkcjonowaniu prawa do eutanazji w latach 2002-2012, w którym ujawniono wiele nieprawidłowości. Główny zarzut odnosi się do faktu, że belgijski resort zdrowia nie może sobie poradzić z licznymi przypadkami eutanazji dokonywanej z wyraźnym  naruszeniem obowiązującej ustawy. Eutanazja stała się ”zwykłym świadczeniem medycznym”, które pacjenci „mają prawo” otrzymać, a lekarze – udzielić. Szczególnie ponuro wygląda sprawa eutanazji pediatrycznej. [Za: LifeNews.com] Więcej czytaj:http://www.hli.org.pl/drupal/pl/node/7520

Palenie w ciąży a zdrowie prokreacyjne córek
Czy palenie papierosów przez kobietę w ciąży ma wpływ na przyszłe zdrowie poczętego dziecka? Wiemy, że tak. Lekarze ze szpitala klinicznego Uniwersytetu Aarhus (Dania) postanowili uszczegółowić to pytanie: Czy ekspozycja w łonie matki na składniki dymu tytoniowego wpływa na zdrowie prokreacyjne dziewcząt? W 2008 r. przebadano 20-letnie córki palaczek. Z młodymi kobietami przeprowadzano klasyczny wywiad lekarski, badano poziom hormonów oraz wykonywano USG narządu rozrodczego. Okazało się, że zaabsorbowane w życiu płodowym substancje wchodzące w skład dymu papierosowego mają wpływ na rozwój układu rozrodczego córek [Za: “Human Reproduction”] Więcej czytaj:http://www.hli.org.pl/drupal/pl/node/7527

Dzieci z probówki chorują na astmę
Dzieci urodzone wskutek zastosowania technik rozrodu wspomaganego mają podwyższone ryzyko rozwoju astmy – ustalili naukowcy z Uniwersytetu Oksfordzkiego i Uniwersytetu Essex (Wielka Brytania). Brytyjscy lekarze przebadali prawie 13 tys. pięciolatków. Dzieci poczęte w drodze sztucznego zapłodnienia dwukrotnie częściej chorowały na astmę niż ich rówieśnicy poczęci w sposób naturalny. W grupie dzieci powołanych do życia in vitro na astmę chorowało co czwarte. [Za: „Human Reproduction”] Wiecej czytaj: http://www.hli.org.pl/drupal/pl/node/7529

Opieka perinatalna w gdańskim hospicjum
Hospicjum im. ks. E. Dutkiewicza oraz Fundacja Hospicyjna powołały do życia Hospicyjną Opiekę Perinatalną, pierwszą na Pomorzu, a drugą w Polsce inicjatywę tego typu. Jest ona skierowana do kobiet w ciąży ze stwierdzoną nieuleczalną, letalną wadą dziecka. Pomoc i troskliwa opieka skierowana jest do rodziców na każdym etapie życia dziecka i po jego śmierci. Hospicjum perinatalne to towarzyszenie matce i rodzinie w jej drodze przez ciążę, narodziny i śmierć dziecka. Śmierć godną – taką, która nie jest „na darmo”; taką, która pozostawia w pamięci trudne, ale pełne miłości doświadczenie powitania i pożegnania dziecka. [Za: Zdrowie/Trojmiasto.pl]

Ja jestem cały za życiem”
Minęła 10. rocznica śmierci śp. Prof. Włodzimierza Fijałkowskiego, wielkiego obrońcy ludzkiego życia. Pan Profesor był wybitnym lekarzem ginekologiem-położnikiem, twórcą polskiego modelu Szkoły Rodzenia, autorem wielu książek (m. in.: Dar rodzenia, Moja droga do Prawdy, Ojcostwo na nowo odkryte), członkiem Papieskiej Akademii „Pro Vita”. W swojej pracy naukowej zajmował się przede wszystkim rozwijaniem i wdrażaniem programu naturalnego planowania rodziny, promocją porodu naturalnego oraz biologicznymi, psychologicznymi i pedagogicznymi aspektami rozwoju dziecka w okresie prenatalnym. Szczegółowa biografia Pana Profesora, tytuły Jego publikacji, wspomnienia o Nim znajdują się na stronie:http://www.prolife.org.pl/

Peregrynacja „Od Oceanu do Oceanu”
Matka Boża w Ikonie Jasnogórskiej przyjechała już do Fatimy. Witali ją katolicy zarówno obrządku wschodniego, jak i zachodniego. Do 7 marca Ikona będzie wystawiona w Kaplicy Bizantyńskiej „Domus Pacis” (siedziba Światowego Apostolatu Fatimskiego). Później Czarna Madonna z Częstochowy uda się do tzw. Małej Kaplicy Objawień w Sanktuarium Fatimskim, gdzie o godz. 18:30 zostanie odmówiony Różaniec w intencji obrony życia i rodziny. Bieżące informacje na temat peregrynacji na stronie:http://www.odoceanudooceanu.pl/

Warszawa 1935

opublikowane: 5 mar 2013, 15:35 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 5 mar 2013, 15:36 ]

Stolicę Polski z okresu dwudziestolecia międzywojennego w technologii 3D pokazuje film „Warszawa 1935″, który został objęty honorowym patronatem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdana Zdrojewskiego oraz Polskiego Komitetu do spraw UNESCO. Projekt zyskał wsparcie finansowe MKiDN, a partnerem edukacyjnym jest Narodowe Centrum Kultury. Szczegóły dotyczące produkcji oraz zwiastun filmu zaprezentowano podczas konferencji prasowej, która odbyła się 20. marca br. w warszawskim kinie Iluzjon.

Całun Turyński w telewizji

opublikowane: 3 mar 2013, 13:09 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 3 mar 2013, 13:34 ]

Całun Turyński w telewizji

Przed swoim przejściem na emeryturę Benedykt XVI wyraził zgodę na drugie w historii telewizyjne wystawienie Całunu Turyńskiego. Widzowie na całym świecie będą mogli go zobaczyć w technice HD w Wielką Sobotę 30 marca.

To ostatni prezent dotychczasowego papieża dla wiernych i kolejne otwarcie Kościoła na najnowsze technologie – tak włoskie media określają szczegóły inicjatywy, o której poinformował arcybiskup Turynu Cesare Nosiglia. Będzie on przewodniczył uroczystości liturgicznej w katedrze w stolicy Piemontu z okazji prezentacji płótna za pośrednictwem kamer włoskiej telewizji publicznej RAI.

To papież jest formalnym właścicielem Całunu.

Po raz pierwszy Całun, w który zgodnie z tradycją owinięte było ciało Chrystusa po ukrzyżowaniu, został pokazany w telewizji 23 lipca 1973 roku.Teraz wykorzystane zostaną najnowsze osiągnięcia technologii obrazu. Całun będzie można obejrzeć także dzięki specjalnej aplikacji do smartfonów; w wersji podstawowej będzie ona bezpłatna, w rozszerzonej o szczegóły płótna i historię badań nad nim- płatna.”Dzięki mediom Całun dotrze do miejsc i ludzi dotychczas niedostępnych”- powiedział arcybiskup Nosiglia.

Wybór daty wystawienia wiąże się ściśle z osobą Benedykta XVI. Przypomina się, że gdy oglądał on Całun Turyński 2 maja 2010 roku określił go jako „ikonę Wielkiej Soboty”. Przed publicznym wystawieniem przed trzema laty płótno zostało poddane drobiazgowej renowacji i konserwacji.

Poprzedni arcybiskup Turynu kardynał Severino Poletto w 2010 roku zastrzegł, że „nie ma matematycznej pewności, że Całun to autentyczne płótno, w które zawinięto ciało Chrystusa”. „To powiedzą nam naukowcy i historycy, jeśli kiedykolwiek im się to uda”- oświadczył wtedy metropolita Turynu. Przypomniał zarazem: „wszystkie próby jego sztucznego skopiowania lub odtworzenia nie powiodły się”.

Kościół nie zajmując oficjalnego stanowiska w toczącej się od lat dyskusji na temat autentyczności Całunu Turyńskiego przywołuje słowa Jana Pawła II z 1998 roku: „Całun jest wyzwaniem dla rozumu. Od każdego człowieka, a zwłaszcza od uczonego wymaga przede wszystkim wysiłku, który pozwoli mu przyjąć z pokorą głębokie przesłanie, przemawiające do jego umysłu i dotykające jego życia”. „Kościół zatem nie posiada właściwej kompetencji, by wypowiadać się w tych sprawach. Dlatego powierza uczonym zadanie prowadzenia dalszych badań, mających na celu znalezienie odpowiedzi na pytania związane z Całunem.”- stwierdził polski papież. Zachęcił, by przystępować do badań nad Całunem „bez żadnych uprzedzeń i by nie uznawać za pewnik niczego, co nie zostało udowodnione”.

Jan Paweł II podkreślił, że Kościół wzywa, by „zachowywać wewnętrzną wolność w działaniu, skrupulatnie przestrzegać zasad naukowej metodologii, a zarazem szanować wrażliwość wiernych”.

In vitro a naprotechnologia

opublikowane: 2 mar 2013, 13:54 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 2 mar 2013, 14:04 ]

In vitro

 

Przy założeniu maksymalnej skuteczności sztucznego zapłodnienia in vitro, która wynosi 20%, osiemdziesięcioro dzieci na sto ginie.

 

 

Tylko w Polsce w lodówkach przetrzymywanych jest około 60 tysięcy dzieci na najwcześniejszych etapie rozwoju. Z tych 60 tysięcy szanse na urodzenie będzie miało nie więcej niż 7 tysięcy dzieci[1].

 

 

1. Zgony noworodków

  • 2-krotnie większa śmiertelność noworodków poczętych w wyniku in vitro niż poczętych w naturalny sposób[2].

2. Nawet 3-krotny wzrost występowania wad wrodzonych

  • Australijskie badania 4000 dzieci urodzonych między 1993 a 1997 – 9% dzieci poczętych w trakcie procedury in vitro ma wady wrodzone, natomiast 4,2% wśród potomstwa, którego życie powstało w naturalny sposób. Odsetek dzieci poczętych in vitro obciążonych więcej niż 1 wadą wrodzoną – 1,6%, w grupie kontrolnej  – 0,5%[3].

3. Wyższe ryzyko nowotworów

  • Częstotliwość występowania złośliwego raka siatkówki u dzieci urodzonych w wyniku zapłodnienia in vitro jest od 5 do 7 razy większa niż u dzieci poczętych drogą naturalną[4].

4. Mózgowe porażenie dziecięce

  • Dzieci urodzone w wyniku in vitro mają o 60% większe ryzyko wystąpienia u nich mózgowego porażenia dziecięcego niż dzieci poczęte w sposób naturalny. Gdy przy in vitro stosowana jest procedura kriokonserwacji ryzyko wzrasta o kolejne 230%[5].

5. Ciąże mnogie i niska masa urodzeniowa

  • Z rządowego raportu opublikowanego w USA wynika, że 33,6% ciąż zapoczątkowanych in vitro to ciąże mnogie, a 51,3% dzieci poczętych w wyniku in vitro rodzi się z ciąży mnogiej[6].

  • W metaanalizie 15 niezależnych badań naukowych stwierdzono 2-krotny wzrost ryzyka przedwczesnego porodu dzieci poczętych in vitro[7].

6. IVF a nowotwory

  • Procedura in vitro powoduje dwukrotny wzrost ryzyka zapadalności na raka jajników[8], jak również wzrost ryzyka raka piersi u kobiety[9].

6. Zgony kobiet

  • W jednym z numerów „British Medical Journal”, dr Susan Bewley podała, że w Wielkiej Brytanii w latach 2003-2005 odnotowano 7 przypadków śmierci kobiet w trakcie stosowania technik rozrodu wspomaganego. W Holandii odnotowano 42 zgony na 100 tys. ciąż zainicjowanych przez sztuczne zapłodnienie[10].


Naprotechnologia

 

 

W jakich problemach Naprotechnologia może pomóc?

 

 

Naprotechnologia jest skuteczna w konkretnych problemach, takich jak:

  • niepłodność,

  • nawracające poronienia spontaniczne,

  • syndrom napięcia przedmiesiączkowego,

  • depresja poporodowa,

  • przedwczesne porody,

  • zaburzenia owulacji,

  • nieprawidłowe krwawienia z dróg rodnych,

  • osteoporoza,

  • choroby nowotworowe (wczesne wykrywanie i leczenie),

  • zaburzenia folikulogenezy i luteogenezy,

  • zaburzenia funkcji tarczycy,

  • zaburzenia podwzgórzowe, przysadkowe i jajnikowe,

  • brak miesiączki,

  • poronienia nawykowe czy

  • nawracające torbiele jajników[11].

W zakres naprotechnologii wchodzi także cała medycyna perinatalna. Obejmuje ona planowanie rodziny, opiekę prekoncepcyjną, przedporodową, śródporodową, poporodową, interkoncepcyjną oraz opiekę nad noworodkami i niemowlętami do pierwszego roku życia[12].

 

 

Proponowane metody leczenia w Naprotechnologii

 

 

W zależności od zdiagnozowanej przyczyny i rodzaju schorzenia, naprotechnologia wykorzystuje różne sposoby postępowania terapeutycznego:

  • leczenie zachowawcze

  • chirurgiczne,

  • suplementację witaminową,

  • farmakoterapię,

  • laseroterapię,

  • naturalną substytucję hormonalną,

  • farmakologiczną indukcję jajeczkowania,

  • persuflację jajowodów

  • operacje mikrochirurgiczne korygujące budowę anatomiczną macicy i jajowodów[13].

W naprotechnologii stosuje się metody z medycyny klasycznej, ale także ulepszone techniki diagnostyczne, laserowe i chirurgiczne. Wykorzystuje się na przykład selektywną histerosalpingografię (selektywne podawanie barwnika do jajowodu) i przezszyjkowe cewnikowanie jajowodów oraz laparoskopię bliskiego kontaktu[14].

 

 

NAPro jako skuteczna metoda NPR

 

 

Creighton Model FertilityCare System jest także bardzo skuteczną metodą planowania rodziny. Z badań profesora Hilgersa wynika, iż skuteczność w osiąganiu poczęcia u par małżeńskich z prawidłową płodnością, w pierwszym cyklu sięga 76%, przez kolejne 3 cykle współżycia w okresie płodnym wynosi 90%, natomiast w następnych 6 cyklach aż 98%. Gdy w ciągu 6 miesięcy starania się o poczęcie nie dochodzi do ciąży, rozpoczyna się diagnostyka i leczenie niepłodności[15].

 

 

Główną różnicą między naprotechnologią a in vitro jest jest ukierunkowanie na dobrą diagnostykę i skuteczne leczenie.

 

 

Skuteczność

 

 

Naprotechnologia okazuje się 2,67 razy bardziej skuteczna niż procedury sztucznego zapłodnienia pozaustrojowego w sytuacji, gdy przyczyną niepłodności jest endometrioza; 2,36 razy efektywniejsza w sytuacji, kiedy powodem problemów z uzyskaniem poczęcia był zespół policystycznych jajników i 1,41 razy bardziej skuteczna, jeżeli przyczyną niepłodności jest niedrożność jajowodów[16].

 

 

Koszty

 

 

Koszty wstępnej procedury leczenia obniżonej płodności metodą naprotechnologii (obejmującej badania lekarskie, laboratoryjne, analiza nasienia i hormonów oraz badania ultrasonograficzne) wynoszą od 400 do 600 złotych. Każda następna wizyta u instruktorów modelu Creightona to koszt 120 złotych. Zatem roczny cykl spotkań z nauczycielem naprotechnologii waha się w granicach od 800 do 1000 złotych[17]. Koszt jednego zabiegu in vitro natomiast sięga 13 000 zł.

 

 

Czy Naprotechnologia jest dziedziną naukową?

 

 

Naprotechnologia to kompleksowa metoda postępowania diagnostyczno-terapeutycznego w zakresie ginekologii i położnictwa, oparta na osiągnięciach współczesnej medycyny i wiedzy dotyczącej zdrowia kobiet. Podstawą naukową technologii naturalnej prokreacji i owocem wieloletniej pracy profesora Thomasa Hilgersa i jego współpracowników jest podręcznik pt. Medical and Surgical Practice of NaProTECHNOLOGY (Medyczne i kliniczne aspekty NaProTECHNOLOGII). Na ponad 1200 stronach zawiera rzetelne informacje dotyczące najważniejszych problemów, w których NPT ma zastosowanie.

Sztuczne przekazywanie życia propagowane jest jako metoda leczenia niepłodności. Tymczasem fakt uzyskania potomstwa za pomocą metod wspomaganego rozrodu nie eliminuje nieprawidłowości tkwiących u podłoża obniżonej płodności.

 

 

Naprotechnologia reprezentuje nowoczesne podejście do troski o zdrowie kobiety, które jest całkowicie bezpieczne od strony medycznej i etycznej, gdyż daje gwarancję opieki nad każdym poczętym człowiekiem[18]. Do korzyści wynikających z leczenia metodą naprotechnologii należy: poczucie kontroli nad swoim ciałem, uniezależnienie się od lekarza, brak dylematów moralnych, gdyż metoda ta szanuje życie ludzkie we wszystkich fazach jego rozwoju, współpraca z współmałżonkiem, szybka identyfikacja nieprawidłowości oraz brak zagrożenia ze strony skutków ubocznych. Za tą metodą leczenia niepłodności dodatkowo przemawia wskaźnik skuteczności oraz koszty jej stosowania.

 

 

Naprotechnologia stanowi więc nowoczesną i skuteczną metodę zapobiegania, wczesnego wykrywania i leczenia zaburzeń zdrowia prokreacyjnego.

 

 

Nie dajmy się zmanipulować liberalnym mediom, mówmy STOP IN VITRO
TAK DLA NAPROTECHNOLOGII!

 

 

Przypisy:

[1] Ł. Szymański, In vitro, Wydawnictwo PETRUS, Kraków 2009, s. 37.

[2] R. Jackson, K. Gibson, Y. Wu, M. Croughan, Perinatal Outcomes in Singletons Following In Vitro Fertilization: A Meta-Analysis, ,,Obstetrics&Gynecology”, Vol. 103, no 3, March 2004.

[3] M. Hansen, J. Kurinczuk, C. Bower, S. Webb, The risk of major birth defects after intracytoplasmic sperm injection and in vitro fertilization, ,,N Eng J Med.”, 2002 Mar 7; 346 (10): 725-30.

[4] B. Piecha, Sama prawda o in vitro, w: „Nasz Dziennik”, nr 247 (3873), z dnia 21 października 2010 s. 13.

[5] D. Hvidtjern, J. Grove, D. Schnedel, M. Vaeth, E. Ernst, L. Nielsen, P. Thorsen, Cerebral palsy among children born after In vitro fertilization: the role of pretem delivery – a population based, cohort study, ,,Pediatrics”, Vol. 118, Number 2, August 2006.

[6] Clay Wright V. et al., Assisted Reproductive Technology Surveillance – United States 2003,NationalCenter for Chronic Disease Prevention and Health Promotion.

[7] R. Jackson, et al., Perinatal Outcomes in Singletons Following In Fertilization: A Meta-Analysis, Obstetrics&Gynecology, Vol. 103, no 3, 2004.

[8] W: ,,Obstetrics & Gynecology”, 2004, 103, 154.

[9] Venn A. et al., Risk of cancer after use of fertility drugs with in vitro fertilization, w: Lancet 1999, Vol. 354.

[10] S. Bewley, L. Foo, P. Braude, Adverse outcomes from IVF, w: „British Medical Journal” 2011; 342:d436.

[11] Por. M. Barczentewicz, NaProTechnology – nowa wizja NPR w Polsce. Diagnostyka i leczenie niepłodności, w: „Życie i płodność”, nr 2/2009, s. 87.

[12] Por. Elżbieta Wiater, NaProTECHNOLOGY. Ekologia płodności, Wydawnictwo eSPe, Kraków 2009, s. 25-29.

[13] Por. I. Borańska-Chmielewska, Naprotechnologia najlepszym lekarstwem, w: „Nasz Dziennik”, nr 215 (3536), 14 września 2009, s. 3.

[14] Por. Elżbieta Wiater, dz.cyt., s. 30-32.

[15] Por. S. K. Hilgers, Zrozumieć płodność, art.cyt., s. 15.

[16] Por. M. Barczentewicz, NaProTECHNOLOGY jako narzędzie do diagnostyki i leczenia niepłodności i innych chorób, art.cyt., s. 235.

[17] Por. Elżbieta Wiater, dz.cyt., s. 56-57.

[18] Por. Hilgers T.W., Creighton Model FertilityCare™ System. An authentic language of a woman’s health and fertility, Pope Paul VI Institute Press, Omaha 2003, s. 39-40.

„Nowe Państwo” – wyjątkowa rozmowa z bratem Benedykta XVI

opublikowane: 1 mar 2013, 00:01 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 1 mar 2013, 00:02 ]

„Nowe Państwo” - wyjątkowa rozmowa z bratem Benedykta XVI

Miesięcznik „Nowe Państwo”, którego najnowszy numer można już kupić, publikuje niezwykłą rozmowę z Georgem Ratzingerem, bratem Benedykta XVI. Georg Ratzinger nie tylko otwarcie mówi o najważniejszych sprawach związanych z pontyfikatem swojego brata, ale przytacza też anegdoty z młodości i dzieciństwa ostatniego papieża. Poniżej krótki fragment tego wyjątkowego wywiadu – całość w miesięczniku „Nowe Państwo”!

Nie brał Monsignore pod uwagę możliwości opuszczenia Ratyzbony i przeniesienia się do Watykanu? Bylibyście razem. Można by spacerować i rozmawiać godzinami. Bez konieczności sięgania po słuchawkę telefonu.
Starych drzew się nie przesadza. Ja mam 89 lat, to nie jest wiek, w którym myśli się o tak dużych zmianach. Przeprowadzka nie wchodzi w grę. Nie opuszczę Niemiec. Planuję za to kilka razy do roku odbyć podróż do Watykanu. To będzie czas na serdeczne spotkanie z bratem, pobędziemy razem. To musi wystarczyć.

Kiedy pierwszy wyjazd?
Najprawdopodobniej już po konklawe, kiedy poznamy imię nowego papieża.

Podczas studiów teologicznych koledzy nadali księdzu przydomek Orgel-Ratz (organowy Ratzinger). To zasługa talentu muzycznego, były nawet światowe tournée z chórem Regensburger Domspatzen. Czy Georg Ratzinger jeszcze czasem zasiada do swoich organów?
Boleję nad tym, ale nie. Podeszły wiek wprowadza pewne ograniczenia. Mam trudności w poruszaniu się, nie jestem w stanie wejść po schodach, by dostać się do kościelnych organów. Poza tym nawet gdybym zasiadł do instrumentu, to i tak miałbym trudność z odczytaniem nut. W ostatnich latach mój wzrok się pogorszył, nie widzę najlepiej.

W niemieckiej prasie dość często przewija się temat legendarnej sympatii rodziny Ratzingerów do kotów. Dziennikarze przesadzają, twierdząc, że zarówno Benedykt XVI, jak i jego starszy brat wprost przepadają za dachowcami?
Nie ma w tym żadnej przesady. Koty są wspaniałe i faktycznie bardzo je lubimy. To wyjątkowe istoty, kryją w sobie pewną tajemniczość. Zawsze chętnie otaczaliśmy się różnymi zwierzętami, nie tylko kotami, psy są również miłe. Ojciec Święty nie miał jednak w Watykanie kota. Myślę, że żałował, że nie ma. Chociaż trzeba powiedzieć, że te niemieckie są sympatyczniejsze, lubią być z ludźmi. Włoskie są zimne, zdystansowane, niechętnie dają się głaskać.

Kilkuletni Mozart zachwycał swoją grą na klawesynie, John Stuart Mill jako malec znał kilka języków obcych. Historia zna przypadki małych geniuszy. Joseph Ratzinger też był wyjątkowym dzieckiem – podobno jako pięciolatek zapowiedział, że chce zostać kardynałem. To prawda?
Kiedyś takie życzenie wyrwało mu się, kiedy witał kwiatami arcybiskupa Monachium, był malutki, więc wolałbym tego jakoś nie wyolbrzymiać. Pamiętam jednak, że jego słowa bardzo mi wtedy zaimponowały, byłem trzy lata starszy i sam również chciałem zostać kardynałem, ta deklaracja młodszego brata zrobiła więc na mnie spore wrażenie. Koniec końców, i bratu, i mnie szybko przeszło. Dzieci wpadają na różne, czasem osobliwie brzmiące pomysły. Tak naprawdę brat nigdy nie snuł wielkich planów. Poświęcał za to dużo czasu na modlitwę, czytanie książek i pisanie.

 

Dorotka Malicka gra Menueta

opublikowane: 22 lut 2013, 15:42 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 22 lut 2013, 15:50 ]

Dzisiejsze nagranie Dorotki,
która wczoraj skończyła 8 lat!

Internetowe Rekolekcje – „Zakochany Skazaniec”

opublikowane: 14 lut 2013, 10:42 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 14 lut 2013, 11:07 ]

Internetowe Rekolekcje – „Zakochany Skazaniec” 
Prowadzi je ponownie o. Adam Szustak OP, który poprzednim razem zrobił wspaniałe rekolekcje.
Aby wziąć w nich udział
i otrzymywać powiadomienia, 

trzeba się zapisać! 

Zapisz się tutaj:
http://mocneslowo.pl

A tutaj zobacz zapowiedź rekolekcji:
http://gloria24.pl/internetowe-rekolekcje-zakochany-skazaniec-zapowiedz

Koncert kameralny 19.02

opublikowane: 10 lut 2013, 00:56 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 14 lut 2013, 12:45 ]

roland
 

Zapraszam na koncert do Sali Kameralnej FN.

Zagram bardzo „nowoczesne” utwory na początku i na końcu koncertu.

 
Wtorek, 19 lutego 2013, godz. 19:00 |  dodatkowe informacje
Sala Kameralna 
Paweł Szymański zaprasza 

KAMERALIŚCI FILHARMONII NARODOWEJ


Rafał JANIAK
 – dyrygent, kierownik artystyczny projektu
Agata ZUBEL – sopran
Krzysztof MALICKI – flet
Adrian JANDA – klarnet
Krystyna SAKOWSKA – klarnet basowy
Paweł GUSNAR – saksofon sopranowy
Andrzej SIENKIEWICZ – puzon
Paweł PRUSZKOWSKI – perkusja, marimba
Grzegorz TOKARSKI – czelesta
Maciej GRZYBOWSKI – fortepian (utwór P. Szymańskiego)
Grzegorz GORCZYCA – fortepian
Danuta KOJRO-PAWULSKA – klawesyn
Barbara WITKOWSKA – harfa
Krzysztof BĄKOWSKI – skrzypce
Robert PUTOWSKI – wiolonczela
Jerzy CEMBRZYŃSKI – kontrabas

Roland FREISITZER – Songlines – Music for harp andensemble na harfę, flet, saksofon sopranowy, perkusję, skrzypce i kontrabas
Anton WEBERN – Sechs Lieder op. 14 (do wierszy Georga Trakla) na sopran, klarnet, klarnet basowy, skrzypce i wiolonczelę
Adam FALKIEWICZ – Psychodramen II na klarnet, marimbę i skrzypce
Matthias RONNEFELD – Fünf Lieder nach Trakl op. 4 na sopran, klarnet, puzon, perkusję, fortepian, skrzypce i kontrabas
Paweł SZYMAŃSKI – Drei Lieder nach Trakl na sopran i fortepian
Roman HAUBENSTOCK-RAMATI – Equilibre na fortepian, marimbę, skrzypce, harfę, flet, wiolonczelę, klawesyn i celestę

Ceny biletów: 30, 25 zł

nuty

Podziękowanie

opublikowane: 9 lut 2013, 23:35 przez Krzysztof Malicki   [ zaktualizowane 14 lut 2013, 12:42 ]

Jan Artur Malicki

Serdecznie dziękuję mojemu bratu za pomoc w tworzeniu nowej strony.

KM